Wulkan Kilauea od kilkunastu dni nie przestaje pluć lawą i nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie erupcja miała się zakończyć. Z pęknięć wydobywają się fontanny lawy, które osiągają wysokość nawet 50 metrów.
Jak powiedział przedstawiciel hawajskich służb cywilnych, lawa we wtorek kierowała się w stronę elektrowni geotermalnej w Punie (region Pahoa). Wcześniej zniszczyła jeden z jej starych magazynów.
We wtorek służby cywilne podały, że udało się pomyślnie wyłączyć wszystkie studnie, znajdujące się na terenie elektrowni. Zbliżająca się lawa mogłaby stanowić duże ryzyko wycieku toksycznego siarkowodoru, który mógłby być szkodliwy dla lokalnych społeczności. Służby uspokajają jednak, że to zagrożenie jest niskie.
Elektrownię geotermalną w Punie zamknięto 3 maja. Stało się to zaraz po tym, kiedy nieopodal pojawiły się nowe szczeliny, a z nich zaczęły wypływać kolejne rzeki lawy.
- Szczeliny znajdujące się niedaleko elektrowni w Punie są bardzo aktywne i produkują lawę, która powoli wpływa na teren naszego zakładu - mówił przedstawiciel hawajskich służb cywilnych.
Popioły wystrzelone na 2,5 tysiąca kilometrów
Eksplozja, do której doszło o godzinie 3.45 nad ranem lokalnego czasu, wystrzeliła popiół na wysokość prawie 2,5 tysiąca kilometrów. Jak poinformował John Bravender, meteorolog z Narodowych Służb Pogodowych, opady przykryły okolice warstwą popiołu.
Po wschodniej stronie wulkanu Kilauea szczeliny produkują dziennie 15 tysięcy ton dwutlenku siarki. Zdaniem Bravendera, to znacznie więcej, niż w ostatnim czasie.
Ponad dwa tysiące ewakuowanych
Co najmniej 47 domów oraz innych budynków zostało zniszczonych w Lelani Estates oraz Lelani Gardens. Jeden mężczyzna został w niedzielę poważnie ranny przez wystrzał lawy. Ponad dwa tysiące osób zostało ewakuowanych, wielu mieszkańców z uwagi na zagrożenie postanowiło jednak opuścić swoje domostwa dobrowolnie.
Autor: dd/aw / Źródło: Reuters, HawaiiTribune Herald, Hawaii News Now