- Teoretycznie moglibyśmy się spodziewać, że oba gatunki będą miały duże zagęszczenie tam, gdzie się nie poluje i niskie, gdzie myśliwi kontrolują liczebność - powiedział profesor Jakub Borkowski z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Nie dotyczy to jednak Słowińskiego Parku Narodowego, w którym na dużej populacji jeleni, w porównaniu do sąsiednich nadleśnictw, tracą sarny. Naukowcy wyjaśniają, dlaczego mamy do czynienia z taką sytuacją.
Zespół naukowców z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego kierowany przez profesora Jakuba Borowskiego z Katedry Leśnictwa i Ekologii Lasu we współpracy ze Słowińskim Parkiem Narodowym opublikował w czasopiśmie "Ecology and Evolution" artykuł podsumowujący czteroletnie badania na ten temat.
- Dotyczy on tego, że nie zawsze więcej zwierząt na obszarach chronionych znaczy lepiej dla ochrony przyrody i bioróżnorodności - wskazał prof. Borkowski.
Naukowiec wyjaśnił, że badania dotyczyły dwóch (nie licząc dzika) najliczniejszych gatunków kopytnych w Polsce i Europie: jelenia i sarny, występujących na terenie Słowińskiego Parku Narodowego i przylegających nadleśnictw. Przy czym w parku obowiązuje ochrona zwierząt, natomiast na terenie nadleśnictw: Damnica i Lębork oba gatunki są przedmiotem polowań (liczebność zwierząt kontrolowana jest przez myśliwych) - przypomniał.
- Teoretycznie moglibyśmy się spodziewać, że oba gatunki będą miały duże zagęszczenie tam, gdzie się nie poluje i niskie, gdzie myśliwi kontrolują liczebność - zauważył prof. Borkowski.
"W miejscach, gdzie jest dużo jeleni, saren nie ma praktycznie w ogóle"
Tymczasem wyniki badań wskazały, że liczebność jeleni w parku jest kilkukrotnie (dwa-trzy razy) wyższa niż na terenie nadleśnictw. Natomiast w przypadku saren, co zaskakujące, ich liczebność jest wyższa na obszarze, gdzie są one przedmiotem polowań, czyli w nadleśnictwach - podkreślił naukowiec.
- Sprawdziliśmy też, czy jest jakaś zależność między liczebnością jeleni i saren w parku. Okazuje się, że w miejscach, gdzie jest dużo jeleni, saren nie ma praktycznie w ogóle. To, że zagęszczenie sarny jest tak niskie w parku narodowym, można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, jest wynikiem konkurencji z jeleniem - wyjaśnił.
Co logiczne, jeleni jest dużo, bo na nie się nie poluje, ale ten wzrost jeleni odbywa się kosztem saren - zaznaczył prof. Borkowski.
Sarna jest gatunkiem bardziej wybiórczym, jeśli chodzi pokarm. Zjada wysokobiałkowe zioła, także maliny i borówki. Natomiast jeleń zjada wszystko to co napotka, w tym także gatunki roślin, którymi żywią się sarny. "Sarnie przysmaki" wcale nie są dla jelenia podstawą diety. On je zjada niejako przy okazji. W rezultacie dla saren brakuje pożywienia - podkreślił prof. Borowski.
- Głównym celem powoływania parków narodowych jest ochrona wielkoobszarowych procesów ekologicznych, ponieważ chcielibyśmy, by różne gatunki występowały tam w możliwie dużej liczebności. Tymczasem z naszych badań wynika, że mamy taką oto sytuację, iż jeden element przyrody - w tym przypadku jeleń - bardzo korzysta na ochronie, natomiast drugi gatunek - w naszym przypadku sarna - nie tyle nie korzysta z ochrony, co wręcz na niej traci - podkreślił naukowiec.
Jak dodał, paradoksalnie zagęszczenie saren poza parkiem narodowym jest większe. Wynika to z faktu, że jest tam mniej jeleni, które nie wyjadają sarniego pokarmu, dlatego te ostatnie mają bardziej sprzyjające warunki do życia.
W parku, ze względu na niedobór pokarmu, rozrodczość saren jest dużo niższa, nie wszystkie młode osobniki przeżywają. Jednocześnie niedobory pokarmowe powodują, że ich śmiertelność jest wyższa.
Tymczasem na terenie nadleśnictw sytuacja jest odwrotna. Pomimo, że zwierzęta są przedmiotem pozyskania łowieckiego przez myśliwych, to przyrost naturalny saren jest wyższy i także więcej młodych osobników przeżywa pierwszy, newralgiczny rok.
"Nie zawsze bierna ochrona przyrody jest rozwiązaniem na wszystkie bolączki"
Profesor Borkowski wskazał, że jelenie są określane jako gatunki kluczowe. Poprzez silną presję na roślinność zmieniają one warunki środowiskowe, które mogą być mniej korzystne dla owadów, ptaków i gryzoni. Następstwem wysokiego zagęszczenia jeleni może być obniżenie bioróżnorodności, co jest sprzeczne z celem istnienia parków narodowych - argumentował.
- Być może powinniśmy zacząć się zastanawiać nad tym, czy w określonych sytuacjach (kiedy cele ochrony przyrody są zagrożone) nie należałoby prowadzić kontroli liczebności zwierząt w parkach narodowych. Zdaję sobie sprawę, że jest to teza społecznie ryzykowna, ale w większości (blisko 70 procent) parków narodowych Europy kontroluje się liczebność niektórych gatunków kopytnych - zaznaczył prof. Borkowski.
Dodał, że trzeba zacząć rozmawiać z wieloma środowiskami na temat nowoczesnego modelu ochrony przyrody, który przystaje do tego, co się dzieje w zmieniającym się świecie. - Nie zawsze bierna ochrona przyrody jest rozwiązaniem na wszystkie bolączki - podsumował.
Badania zostały sfinansowane przez Generalną Dyrekcję Lasów Państwowych.
Autor: ps/dd / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock