Na kilka dni przed rocznicą tragicznego tsunami w Japonii, aktywiści Greenpeace, w tym jeden Polak, wdrapali się na górę Fuji. Apelowali stamtąd do światowych przywódców o wycofanie się z energetyki jądrowej.
Fuji leży 3776 m n.p.m. Jedenastu wspinaczy z całego świata rozwiesiło na szczycie buddyjskie flagi modlitewne ku pamięci zeszłorocznej tragedii, do której doszło w wyniku tsunami i wybuchu w elektrowni atmowej w Fukushimie.
W tym samym czasie druga grupa aktywistów u podnóża góry rozwinęła transparenty z hasłami "Nie dla atomu" i "Jutro wolne od atomu".
Demonstrują i oskarżają
Chcieli w ten sposób zaapelować do światowych przywódców o zaprzestanie rozwoju energetyki atomowej, jako drogiego i niebezpiecznego sposobu produkcji energii.
Jednocześnie Greenpeace opublikował raport "Lekcje z Fukuskimy", w którym oskarża władze Japonii o to, że bardzo długo zaprzeczały wystąpieniu skażenia radioaktywnego po przejściu tsunami, przez co śmierć poniosło zbyt wielu ludzi.
- Tragedia w Fukushimie pokazała, że nie ma czegoś takiego, jak bezpieczne elektrownie atomowe. Te w Japonii miały być najnowocześniejsze i najbezpieczniejsze, ale i w nich zawiodły układy chłodzenia i podstawowe zabezpieczenia. To ważna nauczka dla wszystkich krajów, które rozważają budowę elektrowni atomowej, w tym także dla Polski - mówi Iwo Łoś, koordynator kampanii Klimat i Energia w polskim oddziale Greenpeace'u.
Autor: mm/mj / Źródło: Greenpeace