Pięćdziesiąt lat temu John Glenn został pierwszym Amerykaninem, który okrążył Ziemię. Był również jednym z pierwszych ludzi, którzy oglądali naszą planetę z kosmosu. Swoje wrażenia opisywał podczas lotu i w późniejszym raporcie. "To był całkiem niezły dzień" - skomentował po wylądowaniu.
20 lutego 1962 r. już 5 minut i 44 sekundy po starcie, Glenn opisywał: "Tu Friendship 7. Widzę wyraźny grzbiet, wielki układ chmur z powrotem w kierunku Przylądka. Piękny widok ".
Trzy godziny poźniej, na początku trzeciego okrążenia, Glenn sfotografował widoczną na zdjęciu panoramę Florydy od granicy Georgii (na zdj. po prawej, pod chmurami) na północ od Przylądka Canaveral. Znajdował się wtedy 260 km nad swoim krajem. "Mam Przylądek w zasięgu wzroku", relacjonował kontrolerom misji. "Z góry wygląda to naprawdę ładnie. Widzę cały stan Floryda jak na mapie. Piękne" - mówił.
3 okrążenia, 4 zachody, 5 godzin
Glenn poszybował w kosmos w statku kosmicznym nazwanym Przyjaźń 7, wystrzelonym na rakiecie Atlas. Okrążył Ziemię trzy razy i przebył 121 793 km w niespełna pięć godzin.
Po drodze astronauta zaobserwował m.in. burzę piaskową i pożary w Afryce, a także odblask księżyca na szczytach chmur. Podziwiał ocean, a na nim ślad statku oraz różne kolory wód Golfsztromu. Widoczne na horyzoncie cienkie, delikatne pasmo atmosfery Ziemi nazwał "wspaniałą błękitną wstęgą".
Chmury jak żarówki
W późniejszym raporcie astronauta wspomniał, że zaskoczyło go to, jak duże obszary Ziemi przykrywają chmury. Rozróżniał nawet ich typy. Pisał, że łatwo rozpoznał miasta: Nowy Orlean, Charleston czy Savannah, odróżniał też rzeki i jeziora.
Bardzo spodobał mu się widok okolic El Paso: różne kolory pustyni i zirygowane obszary na północ od miasta. Podziwiał także burzowe błyskawice przy wschodnim wybrzeżu Afryki. "Naukowcy z biura pogodowego zastanawiali się, czy błyskawice są widoczne po nocnej stronie [globu - red.]. Zdecydowanie tak... Widać je przeskakujące pomiędzy chmurami, ale najpiękniejsze są te błyskające wewnątrz chmur, które wtedy wyglądają jak żarówki" - pisał.
"To całkiem interesujące"
Po tym, jak zakończył lot w wodach Oceanu Atlantyckego w pobliżu Grand Turk Island, Glenn podsumował swą podróż: - To był całkiem niezły dzień. Nie jestem pewien, co można powiedzieć o dniu, w ciągu którego oglądasz cztery piękne zachody słońca, ale to całkiem interesujące.
Pół wieku później tej rocznicy nikt w Ameryce przesadnie nie świętuje. Całe obchody to tylko spotkanie ówczesnych pracowników NASA z bohaterem tamtych wydarzeń, Johnem Glenem. Dlaczego? Zobacz materiał przygotowany przez reporterów "Polski i Świata" TVN24.
Autor: js/rs / Źródło: NASA, TVN24