Życie na terenach nawiedzonych przez Beryla, burzę tropikalną, wraca do normy. Władze Florydy liczą straty, a mieszkańcy stanu powoli zaludniają opustoszałe plaże. Na razie nad wodą przebywają tylko nieliczni śmiałkowie.
Tropikalna burza Beryl, która w niedzielę nawiedziła Florydę, zakłóciła życie mieszkańcom tego stanu oraz wypoczywającym tam turystom. Pełne o tej porze roku plaże wyludniły się.
Berylowi towarzyszyły ulewne opady i wysoka fala na oceanie. Deszcz zalał tereny usytuowane blisko brzegu.
Lokalnie odnotowano przypadki powalonych drzew oraz połamanych gałęzi. Zniszczone zostały samochody.
Prawie jak huragan
Docierając do południowo-wschodniego wybrzeża USA, Beryl zbliżył się do granicy, od której zaczyna się pierwsza kategoria huraganu.
Przy pierwszym uderzeniu w wybrzeże Florydy i Georgii towarzyszący mu wiatr przekraczał prędkość 110 km/h. Po paru godzinach osłabł do ok. 50-80 km/h.
Atak cyklonu przyszedł niespodziewanie, bo sezon huraganowy na Północnym Atlantyku zaczyna się dopiero 1 czerwca.
Autor: adsz/ŁUD / Źródło: Reuetrs TV/TVN Meteo