Uczeni nadal nie mogą połączyć się z rosyjską sondą Fobos-Grunt, na pokładzie której znajduje się polski penetrator geologiczny "Chomik". - Nadzieja cały czas jest, ale coraz mniejsza - powiedział Rafał Przybyła z Centrum Badań Kosmicznych PAN
Sonda Fobos-Grunt została wystrzelona 8 listopada z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie w kierunku jednego z księżyców Marsa - Fobosa. Gdy dotarła do orbity okołoziemskiej, nie zadziałały jednak silniki służące do skierowania jej na trajektorię w kierunku Marsa. Tym samym cała misja stanęła pod znakiem zapytania. Rosyjscy naukowcy wciąż próbują odzyskać kontrolę nad sondą i skierować ją w stronę Marsa.
"Chomik" na pokładzie
Polski "Chomik", który znajduje się na pokładzie sondy, miał przywieźć z kosmosu próbkę gruntu z marsjańskiego księżyca Fobosa.
- Nadzieja cały czas jest. Póki jest taka możliwość, wierzymy, że sonda poleci. Jednak realnie patrząc ma mniej niż 50 proc. na dotarcie na Fobosa - przyznał w rozmowie z PAP Rafał Przybyła z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Sonda 200-400 km nad Ziemią
Jak wyjaśnił, sonda zajmuje się nisko w atmosferze - w obszarze 200-400 kilometrów nad Ziemią. - Jest poddawana procesowi deorbitacji, który polega na tym, że w wyniku tarcia o atmosferę obiekt zaczyna zwalniać. W pewnym momencie opada coraz niżej, do tego stopnia, że płonie - opisał.
Przybyła dodał, że Rosjanie przygotowali jedną stację nadawczo-odbiorczą, za pomocą której mieli komunikować się z sondą. - Jest to rozsądna decyzja, pod warunkiem, że sonda znajduje się daleko od Ziemi. Okno komunikacyjne jest wtedy dość długie - zaznaczył. Jak wyjaśnił, gdy sonda tkwi na orbicie okołoziemskiej, okno komunikacyjne - podczas którego można dowiedzieć się, czy sonda cokolwiek nadaje i ewentualnie wysłać coś do niej - to zaledwie dwie minuty na kilka przelotów.
Uda się?
Nie wiadomo dokładnie, jak dużo czasu uczeni mogą naprawiać usterkę, by zakończyć misję sukcesem. Rosjanie twierdzą, że mają go nawet do stycznia 2012. - Projektując misję zakłada się taką ilość paliwa, by dolecieć na Marsa właśnie przy tej ilości. Gdyby sonda ruszyła w stronę Marsa w grudniu, to mogłoby się okazać, że odległość między planetami jest już zbyt duża i nie starczy paliwa - opisał.
Jak mówił kierownik projektu "Chomik" dr Jerzy Grygorczuk, w przypadku niepowodzenia jednej misji agencje kosmiczne często wysyłają następną. - Jeśli ta misja nie powiodłaby się, to następna na Fobosa mogłaby wystartować najwcześniej dopiero za dwa lata. Właśnie wtedy otwarte zostanie okno startowe na Marsa - sprecyzował Przybyła.
Zapasowe "Chomiki"
Podkreślił, że uczeni mieliby bardzo dużo czasu na przygotowanie kolejnego "Chomika", chociaż już teraz istnieją dwa egzemplarze, wykonane w technologii kosmicznej, które przeszły bardzo rygorystyczne testy i działają. - Są to modele wykonane identycznie jak ten, który poleciał w kosmos. Obydwa poddawano testom, które pomogły sprawdzić, czy urządzenie spełnia marginesy bezpieczeństwa. Gdyby była taka misja i ktoś zgłosiłby się do nas, to mamy dwa urządzenia, których można byłoby użyć - zaznaczył.
Autor: //aq / Źródło: PAP