Na świecie obserwujemy przypadki choroby dzieci, której objawy pokrywają się z symptomami wstrząsu toksycznego czy choroby Kawasakiego. We Francji zmarło 9-letnie dziecko mające tego typu objawy. To pierwsza ofiara śmiertelna w tym kraju.
U dziecka, które zmarło we Francji z powodu "zaburzenia neurologicznego związanego z zatrzymaniem krążenia", badania serologiczne "wykazały, że miało ono kontakt" z koronawirusem, ale objawy COVID-19 nie rozwinęły się - powiedział francuskiej agencji prasowej AFP profesor Fabrice Michel, dyrektor oddziału intensywnej terapii pediatrycznej Centrum Szpitalno-Uniwersyteckiego La Timone w Marsylii.
9-letni chłopiec, zamieszkały w Marsylii, zanim został przewieziony do tej specjalistycznej kliniki, w domu doznał "poważnego niedomagania w związku z zatrzymaniem krążenia" - powiedział lekarz. Dodał, że pacjent przebywał w klinice przez siedem dni i zmarł w zeszłym tygodniu w sobotę.
Śmierć dziecka potwierdziła w czwartek wieczorem na cotygodniowej konferencji prasowej agencja zdrowia publicznego SPF.
SPF tłumaczy, że istnieją jednak różnice: zapalenie i uszkodzenie serca są "znacznie bardziej wyraźne" w przypadkach podejrzewanych o związek z COVID-19 niż w klasycznej chorobie Kawasakiego. Przypadki te dotyczą "bardzo niewielu dzieci i doszło do jednego zgonu, nie należy więc za bardzo się martwić" - zaznaczył prof. Michel. Dodał, że koniecznie "trzeba się skonsultować z lekarzem, gdy dzieci mają gorączkę i inne objawy przez więcej niż dwa dni".
Przypadki w innych krajach
W czwartek władze Nowego Jorku poinformowały, że do 100 wzrosła liczba dzieci, chorujących na tak zwany pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny (PMIS). W ciągu ostatniej doby stwierdzono tam 18 nowych przypadków. W okresie od lutego do kwietnia we włoskim Bergamo przyjęto z objawami dziesięcioro dzieci.
Po wystąpieniu podobnych symptomów w Wielkiej Brytanii zmarł 14-latek, który miał pozytywny wynik testu na COVID-19 bez choroby podstawowej, zmarło również 5-letnie dziecko w Nowym Jorku.
U dzieci pojawia się gorączka, stany zapalne, wysypka czy obrzęk gruczołów. Objawy są wspólne z zespołem wstrząsu toksycznego i chorobą Kawasakiego. Jest je przez to bardzo trudno odróżnić.
Choroba Kawasakiego - jak mówił na antenie TVN24 immunolog, pediatra, pulmonolog doktor habilitowany Wojciech Feleszko, jest pediatrii znana. - Ma tajemniczą etiologię, to znaczy jej przyczyna nie jest do końca poznana - dodał. Nie wiadomo, czy choroba Kawasakiego jest powodowana przez koronawirusy. - Naukowcy obserwowali te chore dzieci i część z nich była zakażona koronawirusem SARS-CoV-2, natomiast u części dzieci z objawami tej choroby tego zakażenia nie potwierdzono. Pytanie, czy jest to jakiś uboczny skutek choroby koronawirusowej, czy jest to przypadkowa zbieżność? - tłumaczył Feleszko.
- Osobiście nie jestem przekonany, że to skutek przechorowania choroby koronawirusowej, a być może jest to przypadkowe zjawisko obserwowane w tym samym czasie. Ale jako naukowiec powiem, że potrzebujemy więcej danych i być może za miesiąc, dwa będziemy w stanie wypowiadać się bardziej kompetentnie - mówił lekarz.
Utrzymać w mocy środki higieny
Doktor Feleszko był również pytany o powrót polskich dzieci do szkół. W środę premier Mateusz Morawiecki zapowiedział częściowe otwarcie szkół podstawowych. Z opieki nauczycieli będą mogły skorzystać dzieci w klasach 1-3. Starsi uczniowie będą mogli przyjść do szkół na indywidualne konsultacje.
Feleszko powiedział, że chociaż dla wszystkich jest to nowa sytuacja, należy przede wszystkim pamiętać o zachowaniu podstawowych zasad higieny u dzieci.
- Myślę, że środki higieny, które do tej pory zostały wdrożone, powinniśmy utrzymać w mocy. Wydają się one skuteczne w Polsce w ograniczeniu epidemii. Środki higieny polegające na myciu rąk, na wyposażeniu dziecka w maseczkę i zachowaniu dystansu od innych dzieci. Ale z drugiej strony pojawiają się głosy wśród naukowców i to bardzo poważne, że transmisja zakażenia u dzieci nie jest tak naprawdę poważnym źródłem epidemii - mówił.
Specjalista, odwołując się do badań, poinformował, że w krajach takich jak Tajwan, epidemia została ograniczona bez konieczności zamknięcia szkół.
Wiadomo, że dzieci w wieku od sześciu do dziewięciu lat stanowią niewielką grupę chorych na COVID-19, a nawet jeśli są zakażone koronawirusem SARS-CoV-2, najczęściej przechodzą chorobę bezobjawowo. Dane nadchodzące z Azji pokazują, że współczynnik zakażenia u dzieci jest bardzo niski.
- Coraz więcej krajów decyduje się na otwarcie szkół i przedszkoli, kierując się właśnie tymi danymi naukowymi. Dzięki temu jesteśmy troszkę bogatsi o doświadczenia innych krajów. Przypomnę, że w Europie na taki krok zdecydowali się Duńczycy i Holendrzy, mamy doświadczenia krajów azjatyckich, w związku z czym prawdopodobnie jest to droga, która nie przyniesie gwałtownego narastania epidemii - powiedział gość TVN24.
Całą rozmowę z lekarzem zobaczysz tutaj:
Autor: kw,ps/aw,dd / Źródło: TVN24, Reuters, PAP