Te bociany od sześciu lat przylatywały do gniazda przy domu państwa Szkopów. Teraz został tylko jeden - samica, wysiadująca młode. Samiec prawdopodobnie wpadł na linię energetyczną. Martwego ptaka znaleziono przy drodze we wsi Garnek (województwo śląskie).
Tuż przy szosie przebiegającej przez Garnek (powiat częstochowski) znaleziono martwego bociana. Informacja była szczególnie przykra dla państwa Haliny i Józefa Szkopów. Właśnie na terenie ich gospodarstwa znajduje się gniazdo bocianiej pary. Józef Szkop opowiedział, że sam je wybudował, kiedy osiedlił się w Garnku.
- Rano sąsiadka, jadąc samochodem, zauważyła, że leży koło drogi - opowiadał o ptaku pan Józef. - Poszedłem zobaczyć, leżał przy samym asfalcie. Był jeszcze ciepły - dodał. Mężczyzna przeniósł ciało zwierzęcia na podwórko i zadzwonił do pogotowia leśnego w Mikołowie.
"A tu nagle nie ma bociana"
To już szósty rok, gdy ta sama para wróciła do gniazda w Garnku. - Szkoda, przecież to takie ptaki, tyle lat już są na tym gniazdku - żalił się pan Józef. - Było tak ładnie, a tu nagle nie ma bociana.
Prawdopodobnie wpadł na linię wysokiego napięcia. Mógł go zdmuchnąć poryw wiatru. Na drodze, gdzie Józef Szkop znalazł ptaka, nie było piór. Mało prawdopodobny wydaje się więc wypadek samochodowy lub atak jakiegoś zwierzęcia.
Szkopowie co roku wypatrują nadlatujących ptaków. - Zawsze wyglądamy, co wiosna, żona przez okno wygląda i patrzy. Zapisuje się, kiedy przyleciały, w jaki dzień. No i porównuje się przez parę lat - opowiadał pan Józef.
- To jest wielkie szczęście, wielka radość, że akurat u mnie się zadomowiły, człowiek się cieszy z tego - dodała pani Halina.
Jak będzie potrzeba, wykarmi kolejne
Drugi z pary bocianów, prawdopodobnie samica, pozostał w gnieździe na złożonych jajach.
- Mnie to aż serce zabolało, bo martwię się o nią na tym gnieździe i o małe, jak ona sobie poradzi - mówiła Halina Szkop. - Jeżeli będzie zachodziła taka potrzeba, to będę karmiła. Co mam patrzeć, jak one takie głodne, niedokarmione - zapewniła.
Wcześniej pani Halina sama już wykarmiła jedno młode. Samica wypchnęła je z gniazda. Na szczęście, pomimo upadku, przeżyło. - Wsadziłam do koszyka, kupowałam piersi z kurczaka, kroiłam drobniutko, no i to jadł - opowiadała. Pisklę zabrano później do pogotowia leśnego do Mikołowa.
Gmina wystąpi o izolację kabli
- Byliśmy w kontakcie z leśnym pogotowiem w Mikołowie. Fachowcy doradzili nam, żeby tych jajek na razie nie ruszać - zaznaczył Adam Śliwakowski, zastępca wójta gminy Kłomnice, w której leży Garnek. Dodał, że zostanie zapewniony pokarm dla bocianów: wątróbka i piersi z kurczaka.
W gminie jest dużo gniazd, zazwyczaj znajdują się przy Warcie. - Gmina co roku stara się, żeby te gniazda były zadbane. Mamy fachowca, który wspina się na drzewa, przycina gałęzie, żeby bociany mogły swobodnie wlecieć - opowiedział Śliwakowski.
Na linie energetyczne wpadają zazwyczaj młode bociany, które uczą się latać. Zastępca wójta zapewnił, że gmina wystąpi do przedsiębiorstwa energetycznego o zabezpieczenie kabli.
Zobacz dłuższy materiał
Autor: ao//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24