Żywioł wystawił mieszkańców Wschodniego Wybrzeża na ogromną próbę. Miliony osób są bez prądu, brakuje wody, ludzie marzną w nieogrzewanych mieszkaniach. Po benzynę trzeba stać w kilometrowych kolejkach, ale w zalanych miejscowościach samochody i tak są bezużyteczne. Jak Amerykanie radzą sobie w takich warunkach?
Dla wielu Amerykanów sytuacja po przejściu huraganu przypominała te, które wcześniej widzieli jedynie na filmach katastroficznych. - Wszystko zostało zniszczone przez Sandy. Zapalam świeczki, żeby mieć światło, ale wtedy nie mogę spać, bo boję się, że coś się zapali - powiedziała jedna z mieszkanek Wschodniego Wybrzeża.
Inna opowiadała: - Nie mamy wody, oprócz wody pitnej, nie mamy prądu. Zostaliśmy, bo wiedzieliśmy, że jak wyjedziemy, to nie będziemy mieli do czego wracać.
- Jest początek listopada, trzeba zapłacić rachunki, a ja nie mam pieniędzy. Musimy się kąpać w zimnej wodzie. Najpierw lodowaty prysznic, a potem zimne powietrze - stwierdziła inna z poszkodowanych w wyniku huraganu.
Jeśli jesteście na Wschodnim Wybrzeżu, czekamy na Wasze zdjęcia, filmy, relacje w Kontakcie24 i Kontakcie Meteo.
Kilometrowe kolejki
Ogromna cierpliwością musieli wykazać się amerykańscy kierowcy, którzy stali w kilometrowych korkach po benzynę. Ich spokój został wystawiony na ogromną próbę. Część z nich pieszo przemierzała kilometry po to, by kupić benzyną.
Przed stacjami nie brakowało tematów do rozmów. - Nie mamy światła ani benzyny. W Jersey City nic nie działa. Dlatego przyjechaliśmy aż tutaj, ale po drodze skończyło nam się paliwo. Resztę drogi musieliśmy przejść pieszo, aby w ogóle móc zatankować - powiedziała klientka z New Jersey.
- To jest jak Armageddon. Jest naprawdę ciężko. Masz auto, ale właściwie nie można dostać benzyny. Wszyscy walczą o paliwo. Niektóre stacje wciąż czekają na dostawy. Sytuacja jest naprawdę trudna - relacjonował jeden z mężczyzn. Akcję awaryjnego tankowania koordynowali policjanci.
New York unplugged
Choć huragan spowodował ogromne starty, szacowane w samej metropolii na 200 mln dolarów dziennie, to mieszkańcy Wielkiego Jabłka szybko przystosowali się do nowych, spartańskich warunków.
Brak prądu w Nowym Jorku dodał tylko uroku i stworzył niepowtarzalny klimat podczas Halloween. Ulice miasta rozświetlały dynie ze świecami w środku - symbole święta. Mieszkańcy przyozdobili w ten sposób również Most Brookliński.
Przerwa w dostawach energii nie wyludniła nowojorskich kawiarni. Przeciwnie. Właściciele lokali gastronomicznych odnotowywali spory ruch. Gości nie brakowało wieczorami, gdy przy stolikach siedzieli w blasku świec. Wizyta w lokalach często była też szansą na znalezienie choćby tymczasowego dachu nad głową.
Trudna sytuacja tylko zbliżyła do siebie Amerykanów, pokazała ich gościnność. - Zapraszam do siebie wszystkich, którzy tego potrzebują - powiedział A. J. Field mieszkaniec Manhattanu. - We wtorek nocowały u mnie trzy osoby, które spotkałem na ulicy. Jeszcze nigdy przez moje mieszkanie nie przewinęło się tyle osób - dodał.
Problemy z zasilaniem i dostępem do internetu ma też polski konsulat generalny w Nowym Jorku. Jak zapewniała na antenie TVN konsul generalny Ewa Junczyk-Ziomecka, mimo trudności placówka funkcjonuje i w razie potrzeby udziela pomocy polskim obywatelom.
Laptopy przy generatorach W wyniku ataku huraganu Sandy w pewnym momencie bez prądu pozostawało ponad 8 mln osób. W tej niecodziennej sytuacji społeczeństwo uzależnione od energii elektrycznej też potrafiło sobie poradzić. Wybawieniem okazały się okoliczne sklepy, gdzie dzięki uprzejmości właścicieli można było naładować laptopa czy komórkę.
Kajak środkiem transportu
Amerykanie przekonali się też na własnej skórze, że transport nie musi się odbywać jednie samochodem. W jednym z najbardziej poszkodowanych stanów - New Jersey - na zalanych ulicach można było zobaczyć niecodzienne środki lokomocji. Część mieszkańców postanowiła załatwić najpilniejsze sprawy poruszając się kajakiem czy motorówką. Pojazd okazał się na tyle uniwersalny i przestronny, że w wodnym transporcie asystowali nawet czworonożni przyjaciele.
Wielomiliardowe straty
Huragan Sandy uderzył we wschodnie wybrzeże USA w poniedziałek. Porywisty wiatr, którego podmuchy przekraczały 150 km/h i ulewne opady spowodowały niewyobrażalne starty. Według wstępnych szacunków, mogą one wynieść nawet 50 miliardów dolarów. W czwartek bez prądu pozostawało 4,8 mln mieszkańców USA.
W Nowym Jorku przez kilka dni nie działał transport miejski, zamknięte były szkoły i lotniska, nie pracowały również giełdy. Prezydent Barack Obama ogłosił stan klęski żywiołowej w stanach Nowy Jork i New Jersey. W piątek amerykańskie media poinformowały, że w wyniku ataku huraganu zginęły 102 osoby. Amerykańskie władze szacują również, że skutki żywiołu odczuło 12 mln osób.
Autor: adsz/rs/mj / Źródło: PAP, Reuters