Bahamy szacują straty poniesione w wyniku huraganu Dorian, który w ubiegłym tygodniu rozszalał się na wyspach. Liczba ofiar wzrosła do 50 osób. Najprawdopodobniej wciąż nie jest to koniec tragicznego bilansu.
Huragan Dorian, który szalał w zeszłym tygodniu na Bahamach, pozbawił życia co najmniej 50 osób. Najwięcej ofiar pozostawił na wyspie Wielkie Abaco.
Ewakuowani, ratownicy i urzędnicy spodziewają się, że tragiczny bilans jeszcze wzrośnie. Wciąż wydobywane są kolejne ciała z gruzów niemal całkowicie zniszczonego miasta Marsh Harbour.
Dorian przyniósł ze sobą porywy wiatru o prędkości 320 kilometrów na godzinę. Był jednym z najsilniejszych huraganów szalejących na Karaibach i jedną z największych katastrof, jakie kiedykolwiek dotknęły Bahamy.
Relacje ewakuowanych
Niektórzy mieszkańcy Bahamów skarżą się, że pomoc nadchodziła zbyt wolno. Wielu z nich zamierza wyemigrować na stałe do Stanów Zjednoczonych i zacząć wszystko od nowa.
Według relacji 56-letniej Cevy Seymour Dorian był "bardzo intensywny". Czuła, jak unosił się dach domu, w którym akurat przebywała.
Z kolei Edward Christian Sawyer III sądzi, że on i jego rodzina przeżyli dzięki temu, że związali się przewodem elektrycznym i ewakuowali się z własnego domu do jego siostry. Szli razem przez wiatr i deszcz. - Gdybyśmy tego nie zrobili, wiatr mógłby nas zdmuchnąć - opowiadał w rozmowie z CNN.
Jak powiedział, huragan doszczętnie zniszczył dom jego matki. Powiedział, że sam spędził cztery dni bez jedzenia modląc się o przetrwanie. - To było piekło - wyznał.
Potrzebna pomoc
- Wiele osób straciło życie. Pozostali potrzebują teraz pomocy. Muszą się wydostać. Zostali bez schronienia. Nie mają wody do kąpieli, wody do picia, jedzenia - mówiła Natasha Harvey, mieszkanka Freeport na Wielkiej Bahamie, której udało się uciec z wyspy, ale zostawiła tam swoją rodzinę. Według jej relacji, na ulicach miasta znalazł się cały dobytek mieszkańców. Ludzie szukali ubrań, próbowali ratować to, co im zostało. Powiedziała, że ewakuacja jest utrudniona, ponieważ na łodziach nie ma wystarczająco dużo miejsca.
- Uciekłam z tym, co miałam. Wyszłam z 60 dolarami. To wszystko - powiedziała. Dodała, że od czasu pojawienia się Doriana, jedna z jej przyjaciółek nie widziała swoich dzieci.
Kobieta wyznała, że reszta członków jej rodziny próbowała opuścić wyspę, ale im się nie udało. - Potrzebujemy pomocy. Proszę, proszę, niech ktoś nam pomoże - błagała.
Według Światowego Programu Żywnościowego około 70 tysięcy Bahamczyków potrzebuje schronienia i pożywienia. Wstępne szacunki mówią, że z powodu huraganu kraj poniósł straty liczące trzy miliardy dolarów.
Autor: kw/aw / Źródło: Reuters, CNN