Brak śniegu na stokach zmusza popularne austriackie kurorty do późniejszego rozpoczęcia sezonu. Właściciele wyciągów już liczą straty. Wydają krocie na sztuczne ośnieżanie. Tak ciepłego listopada nie było od 1920 roku.
Śniegu brakuje w większości alpejskich kurortów. Białego puchu nie widziano tam od 31 dni. Dodatnie temperatury notują resorty w Niemczech, Szwajcarii, Włoszech, gdzie termometry pokazują wartości od 3 do 10 st. C.
Właściciele ośrodków narciarskich w Tyrolu i Salzburgu są w tym sezonie zaniepokojeni ryzykiem pożarów, a nie brakiem miejsc dla napływających w weekend amatorów białego szaleństwa.
Armatki zastępują naturę
W rejonach, gdzie temperatury na stokach są najniższe, w granicach -2, -3 st. C w ruch poszły armatki śnieżne. Maksymalnie są w stanie wygenerować ok 70 cm śniegu. Jest to jednak rozwiązanie doraźne i przynoszące straty finansowe.
- Uruchomiliśmy wszystkie sprzęty naśnieżające, jakimi dysponujemy. Pracują non stop. To będzie kosztowało setki tysięcy euro - mówi portalowi BBC Serafin Siegele, właściciel stoku narciarskiego.
Sezon opóźniony
W Alpach są też rejony, gdzie na działanie armatek śnieżnych jest za ciepło. Słońce topi wygenerowany śnieg, zanim jego kolejna porcja spadnie na ziemię. Z pracą nie nadążają nawet sprzęty wysokiej mocy.
- W tym roku sytuacja jest wyjątkowa. Będziemy musieli opóźnić otwarcie sezonu o tydzień lub dwa - mówi rzecznik narciarskiego kurortu Kuhtai, Wilhelm Mareiler.
Na śnieg trzeba jeszcze poczekać
- W ciągu najbliższego tygodnia nie będzie większych zmian w pogodzie. Słońce i dodatnie temperatury nadal zagoszczą w tym rejonie Europy - mówi portalowi Mail Online, Steven Keates, synoptyk brytyjskiego biura meteorologicznego.
Modele synoptyczne pokazują, że biały puch a Alpach pojawi się dopiero w połowie grudnia.
Autor: mm//aq / Źródło: bbc.co.uk, dailymail.co.uk