Śniegu brakuje w większości alpejskich kurortów. Białego puchu nie widziano tam od 31 dni. Dodatnie temperatury notują resorty w Niemczech, Szwajcarii, Włoszech, gdzie termometry pokazują wartości od 3 do 10 st. C.
Właściciele ośrodków narciarskich w Tyrolu i Salzburgu są w tym sezonie zaniepokojeni ryzykiem pożarów, a nie brakiem miejsc dla napływających w weekend amatorów białego szaleństwa.
Armatki zastępują naturę
W rejonach, gdzie temperatury na stokach są najniższe, w granicach -2, -3 st. C w ruch poszły armatki śnieżne. Maksymalnie są w stanie wygenerować ok 70 cm śniegu. Jest to jednak rozwiązanie doraźne i przynoszące straty finansowe.
- Uruchomiliśmy wszystkie sprzęty naśnieżające, jakimi dysponujemy. Pracują non stop. To będzie kosztowało setki tysięcy euro - mówi portalowi BBC Serafin Siegele, właściciel stoku narciarskiego.
Sezon opóźniony
W Alpach są też rejony, gdzie na działanie armatek śnieżnych jest za ciepło. Słońce topi wygenerowany śnieg, zanim jego kolejna porcja spadnie na ziemię. Z pracą nie nadążają nawet sprzęty wysokiej mocy.
- W tym roku sytuacja jest wyjątkowa. Będziemy musieli opóźnić otwarcie sezonu o tydzień lub dwa - mówi rzecznik narciarskiego kurortu Kuhtai, Wilhelm Mareiler.
Na śnieg trzeba jeszcze poczekać
- W ciągu najbliższego tygodnia nie będzie większych zmian w pogodzie. Słońce i dodatnie temperatury nadal zagoszczą w tym rejonie Europy - mówi portalowi Mail Online, Steven Keates, synoptyk brytyjskiego biura meteorologicznego.
Modele synoptyczne pokazują, że biały puch a Alpach pojawi się dopiero w połowie grudnia.
Autor: mm//aq / Źródło: bbc.co.uk, dailymail.co.uk