Liczba ofiar śmiertelnych powodzi, która trwa w Tajlandii od połowy lipca, wzrosła do 158. W ciągu ostatnich dwóch tygodni żywioł zabił również 61 obywateli Kambodży - poinformowali w poniedziałek przedstawiciele władz obu krajów. Pod znakiem zapytania stoją tegoroczne zbiory ryżu.
Ponad 800 tys. hektarów w 23 prowincjach północnej i środkowej Tajlandii znajduje się obecnie pod wodą. To powierzchnia 16 razy większa od Warszawy. Ucierpiały dwa miliony ludzi.
Z powodu utrzymującego się zagrożenia Departament Meteorologiczny postawił w stan gotowości 39 prowincji.
Podczas telekonferencji z przedstawicielami władz podtopionych prowincji, premier Tajlandii Yingluck Shinawatra oznajmiła, że przeznaczy 1,2 mld dolarów na zapobieganie w przyszłości skutkom powodzi. Premier nie ujawniła więcej szczegółów.
Rolnicy boją się o ryż
Powódź poważnie zagraża tym obywatelom Tajlandii, którzy żyją z uprawy ryżu. Czas zbiorów nadchodzi tu w październiku, jednak rolnicy już teraz zbierają plony, żeby nie stracić zboża.
Tajlandia to największy na świecie eksporter ryżu. Rocznie produkuje się tu 25 mln ton.
Kambodża: liczba ofiar wzrośnie
Keo Vy, przewodniczący kambodżańskiego National Disaster Management Committee podał, że liczba ofiar na terenach położonych wzdłuż rzeki Mekong i przy brzegach jeziora Tonle prawdopodobnie wzrośnie, kiedy z kraju napłyną nowe raporty dotyczące zniszczeń.
- Teraz naszym głównym zmartwieniem jest jednak fakt, że ludzie i zwierzęta nie mają co jeść i chorują - powiedział Keo Vy, dodając, że 163 tys. ha zostało zalanych a 63 tys. domów podtopionych.
Ryż zostanie w kraju
Również kambodżańskie pola ryżu znacznie ucierpiały w wyniku spustoszeń dokonanych przez żywioł. Jeśli pogoda się nie poprawi, sytuacja będzie krytyczna. Już teraz z 7 mln ton zboża, które dotąd wyprodukowano, bardzo niewiele wysyła się na eksport.
Autor: map//ŁUD / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: EPA