Zafar Iqbal Qadir, przewodniczący National Disaster Management Authority (NDMA) poinformował, że większość ofiar zginęła po tym, jak pod wpływem ciężaru deszczowej wody zawaliły się dachy lepianek. Około 4 mln ludzi pozostaje bez dachu nad głową.
Qadir powiedział również, że straty bydła szacowane są na około 60-100 tys. sztuk.
Ucierpieli rolnicy
Rolnicy z okolic Badin, stolicy spustoszonej prowincji Sindh, byli bezsilni wobec siły żywiołu.
- Próbowaliśmy powstrzymać wtargnięcie wody na pola za pomocą tamy, niestety to sie nam nie udało. Ziemia, na której uprawiałem chili została kompletnie zniszczona - mówił 60-letni Shafi Mohammad.
Brak rządowej pomocy
Obywatele narzekają, że nie mogą liczyć na pomoc rządu.
- Nikt nie odwiedził nas w wiosce, żaden przedstawiciel władz. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić, jak sobie radzimy. Jesli już ktoś z nas zgłasza się po pomoc, słyszy, ze powinien sobie radzić sam - płacze Anwar-ul-Haq, mieszkaniec Badin.
- Zadajemy urzędnikom również pytania o to, co ze środkami pomocy przeznaczonymi dla nas. W odpowiedzi słyszymy, że mamy czekać na swoją kolej. Kiedy przyjdzie nasza kolej? Po śmierci? - nie może powstrzymać emocji mężczyzna.
Do akcji ratowniczej włączyli się za to pakistańscy żołnierze i marynarze. Pomagają ludziom zabezpieczyć swój dobytek, zanim nadejdzie kolejna fala deszczu.
Rok temu zginęło 2 tys. ludzi
Pakistańczycy wciąż mają w pamięci rok 2010, kiedy to ogromna część Pakistanu, równająca się obszarem z Włochami, znalazła się pod wodą. W wyniku monsunowych powodzi zginęło wtedy ponad 2 tys. ludzi, a 11 mln straciło dach nad głową.
Rok po katastrofie 800 tys. mieszkańców wciąż nie ma gdzie mieszkać, ponieważ rząd dotąd nie poradził sobie z ubiegłorocznymi, szacowanymi na 10 mld dol. stratami.
Pakistańskie służby meteorologiczne prognozuja, że silne opady deszczu potrwają jeszcze kilka dni.
Autor: map/ms / Źródło: Reuters TV