Antarktyda wydaje się teraz najbezpieczniejszym miejscem na całej Ziemi. Podczas gdy inne kontynenty zmagają się z pandemią COVID-19, koronawirus nie dotarł tylko tam. Stacjonujący na biegunie badacze relacjonują, jak wygląda świat z ich perspektywy.
- Naprawdę nie sądzę, że jest tu teraz osoba, która nie byłaby wdzięczna za to, że tu jest i jest bezpieczna - mówi w rozmowie z serwisem CNN jedna z badaczek przebywających w najzimniejszym miejscu na świecie od 2007 roku Keri Nelson, koordynatorka administracyjna na stacji polarnej Palmer należącej do Stanów Zjednoczonych. Stacja jest położona na wyspie Antwerpia i jest najbardziej wysuniętą na północ stacją USA na Antarktydzie. Badaczka dodaje, że "niektórzy są gotowi wrócić do domu, aby pomóc ludziom, których kochają i być z nimi" w tym trudnym czasie. - Ale wszyscy doceniamy to, że żyjemy w miejscu, w którym ta choroba i jej wszystkie konsekwencje dla zdrowia i sposobu życia są tu nieobecne - zaznacza.
O wszystkim wiedzą
Mimo znacznej odległości od epicentrum wydarzeń badacze wiedzą o tym, co przeżywa reszta świata. Jak opisuje Nelson, czyta wszystkie informacje i jak podkreśla, jej obowiązkiem jest być tświadomą.
Badacz Robert Taylor, który stacjonuje w brytyjskiej stacji polarnej Rothera na Wyspie Adelajdy u zachodniego wybrzeża Półwyspu Antarktycznego, martwi się przede wszystkim o swoją babcię. Przebywanie w tej chwili na Antarktydzie porównuje do "bycia na Księżycu i spoglądania w dół". Przyznaje, że wie o wydarzeniach na innych kontynentach, ale zwraca uwagę na to, że przecież nic nie może zrobić, by być blisko nawet ze swoją rodziną.
Kryzys w turystyce
Na Antarktydzie rozwija się turystyka. Coraz bardziej popularne stają się na przykład rejsy statkami, ale pandemia COVID-19 może się na tym negatywnie odbić. Jak podaje Międzynarodowe Stowarzyszenie Organizatorów Wycieczek po Antarktydzie, sezon trwa tam od listopada do końca marca. W latach 2018-2019 kontynent odwiedziło około 56 168 turystów, co oznacza wzrost o 40 procent z poprzednim sezonem.
W latach 2019-2020 oczekiwano, że najzimniejsze miejsce na Ziemi przybędzie zobaczyć około 78 500 turystów, jednak tak jak w innych regionach na świecie, zaczęto wprowadzać obostrzenia. Z czasem wszystkie wizyty turystyczne zostały odwołane. Nastąpiło to po tym, jak 60 proc. pasażerów wycieczkowca z Australii i Nowej Zelandii uzyskało pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa SARS-CoV-2.
Jak mówi Nelson, koordynująca wizyty turystów na stacji Palmer, w ubiegłym roku przyjęto tysiące osób, a w tym roku liczba spadła. CNN zauważa, że trudno jest przewidzieć, jaki wpływ na spadek turystów chcących odwiedzić Antarktydę pandemia może mieć w dłuższej perspektywie.
Razem z badaczką na stacji Palmer przebywa 20 osób. Przyznaje, że przyzwyczajenie się do izolacji było trudne już zanim, pandemia spowodowała spadek odwiedzających. Jak powiedziała, spędza czas podobnie do osób, które przebywają na kwarantannie na innych kontynentach robiąc to, co lubi najbardziej w wolnym czasie.
"Nadal możemy do woli, bez strachu, przybijać piątki"
Taylor zamieszkał na Antarktydzie na 18 miesięcy i w kwietniu następnego roku ma ją opuścić. Jednak zwraca uwagę na to, że będzie musiał dokładnie sprawdzić, jak wygląda sytuacja na świecie, zanim podejmie faktyczny plan powrotu do rodzinnej Wielkiej Brytanii.
Naukowcy przebywający teraz w miejscu szczęśliwie pozbawionym koronawirusa muszą mieć świadomość, że po powrocie mogą zastać inny świat, a nie ten do którego przywykli przed wyprawą na Antarktydę.
- Nadal możemy do woli, bez strachu, przybijać piątki, kiedy tylko zechcemy i siadać blisko siebie. Nie musimy reagować strachem, jeśli ktoś kaszle - zauważa Nelson. Zwraca jednocześnie uwagę na to, że smutne jest to, jak małe i pozornie oczywiste rzeczy stały się niezwykłe.
Autor: ps/map / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutetrstock