Policja w Starogardzie Gdańskim (woj. pomorskie) postawiła zarzut znęcania się nad zwierzętami 72-letniemu myśliwemu. Mężczyzna postrzelił psa, który spacerował ze swoimi właścicielami nad jeziorem. 72-latkowi grożą teraz trzy lata więzienia.
Aspirant sztabowy Marcin Kunka z Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie Gdańskim poinformował, że funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności dotyczące postrzelenia psa, do którego doszło w sobotę (14 stycznia).
- Do naszej komendy zgłosił się mężczyzna, który poinformował o postrzeleniu swojego psa. Do zdarzenia doszło około południa na drodze gruntowej w pobliżu jeziora w miejscowości Zduny - powiedział Kunka.
Czytaj więcej: Sądy pobłażliwe dla oprawców zwierząt
W sprawie zatrzymany został 72-letni mieszkaniec powiatu tczewskiego, który miał tego dnia polować w okolicy. - Jak ustalili pracujący nad tą sprawą policjanci, myśliwy, który oddał strzał, miał zezwolenie wymagane na posiadanie broni. Zebrany w tej sprawie materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie podejrzanemu zarzutów dotyczących znęcania - przekazał policjant. 72-latkowi grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Właściciel postrzelonej suczki: padł strzał, usłyszałem okropny pisk psa
Dotarliśmy do właściciela postrzelonego psa o imieniu Wendy. Mężczyzna nie ukrywa, że zdarzenie było dla niego traumatyczne. - W sobotę, 14 stycznia, wybraliśmy się z trójką znajomych i czterema psami na spacer wokół jeziora Zduny niedaleko Starogardu. Bardzo dobrze znamy te rejony, często tam jeździmy. Spacer wzdłuż jeziora, sobota, ładna pogoda, dużo ludzi na trasie, biegaczy, spacerowiczów z dziećmi, osoby na koniach - relacjonował mężczyzna.
Jak mówił, grupa szła ogólnodostępną drogą, nigdzie nie było żadnych oznaczeń ostrzegających, że w pobliżu odbywa się polowanie. Gdy mieli już zawracać, Wendy na chwilę oddaliła się od właścicieli. - Poszła naprzód do jeziora, żeby się napić, dosłownie 10-15 metrów przez nami i nagle z prawej strony padł strzał. Słyszę okropny pisk psa, praktycznie zawodzenie. Nie zarejestrowałem, co się stało. Po chwili Wendy przyszła do mnie. Po prawej stronie miała rozszarpany pyszczek i ranę na łopatce. Krew była wszędzie - opowiadał właściciel suczki.
Jak dodał, wtedy zauważyli mężczyznę celującego z broni w kierunku drogi. Ku zaskoczeniu właściciela Wendy i jego znajomych myśliwy miał przyznać, że widział, iż strzela do psa. Myśliwy - jak twierdzi właściciel suczki - miał powiedzieć, że do psów można strzelać.
Weterynarz: stan wyglądał dramatycznie
Suczka trafiła do Szpitala Weterynaryjnego Krzemińskiego w Gdańsku. - Stan psa wyglądał bardzo dramatycznie. Miał szarpaną ranę w okolicy pyska, nosa i warg. Jak zrobiliśmy zdjęcie rentgenowskie, to na szczęście okazało się, że kości nie są uszkodzone - przekazała nam Martyna Mohr, weterynarz z lecznicy.
Jak powiedział nam właściciel Wendy, suczka czuje się lepiej. Przynajmniej fizycznie. Na dwór nie chce wychodzić. Boi się.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Szpital Weterynaryjny Krzemińskiego