- Ten wyrok jest oburzający, zaprzeczający jakiemukolwiek poczuciu sprawiedliwości – komentowali uczestnicy masakry robotników w grudniu 1970 roku zaraz po ogłoszeniu wyroku. - Kompromitacja sądu jest oczywista - dodał Piotr Duda, przewodniczący Solidarności.
- To dla nas porażające. Proces norymberski trwał bardzo krótko, już po roku wisieli zbrodniarze, a nasi nie tylko, że nie wiszą, ale dostali kary w zawieszeniu. Gdzie jest sprawiedliwość? – pytali przedstawiciele osób poszkodowanych podczas grudniowej masakry na wybrzeżu w 1970 roku.
- Grudzień to nie były wydarzenia, to było powstanie, gdzie przeciwnikiem był zaborca wschodni. Zbrodniarze jeżdżą cudownymi samochodami, a nasi ludzie klepią straszną biedę - mówili wzburzeni.
"Świadomie wysłał ludzi do stoczni"
- Kociołek dobrze wiedział, że przed stocznią już 16 grudnia stała milicja, wojsko i wiedział o tym, jakie to może być zagrożenie, że pracowników 17 grudnia rano nie wpuszczą do zakładu, a słyszałem, jak wicepremier, przemawiając wieczorem, zachęcał do pójcia do pracy. On świadomie wysłał ludzi do stoczni i mógł przewidzieć, co będzie, co tym robotnikom może grozić, jak przed stocznią z bronią stało wojsko i milicja - mówił Jerzy Fic, uczestnik dramatycznych wydarzeń w Gdyni.
Komentując wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym dwóch dowódców wojskowych pacyfikujących protesty robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. zostało skazanych na kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata nie za zabójstwo, a za śmiertelne pobicie, Fic powiedział, że on tego nie może zrozumieć, jak sąd mógł wydać takie postanowienie.
- Za tą zbrodnię powinien Kociołek odpowiadać, bo to na jego wyraźną prośbę wyszłam tego dnia do pracy, podobnie jak młodzież wyszła do szkół - podkreśliła inna uczestniczka masakry grudniowej, Janina Żabkiewicz. - To są za niskie wyroki, wyrok jest niesprawiedliwy i szokujący - dodała.
Duda: "Powinni się przyznać"
Przewodniczący Solidarności Piotr Duda powiedział z kolei, że powinno się modlić za oprawców, aby jeszcze za życia sami przyznali się do winy.
- Inaczej nigdy nie dowiemy się prawdy o tej tragedii. Jeśli się przyznają i powiedzą jak było naprawdę, z serca będziemy mogli im wybaczyć. Inaczej rana ta pozostanie na zawsze otwarta - mówił.
- Na temat oceny sądu będę milczał, bo musiałbym użyć najgorszych słów, których publicznie nie godzi się używać - dodał.
Uczestnik Grudnia'70: "To jest skandal"
- Nie tylko wyrok, ale cały ten proces, to jest skandal - powiedział wzburzony uczestnik wydarzeń w Gdyni w grudniu 1970 roku, Henryk Mierzejewski z Wejherowa. - Władza sądownicza, którą dziś mamy, nie została oczyszczona i koledzy nie będą sądzili dawnych kolegów - ocenił Mierzejewski. - Najlepszym tego dowodem jest to, jak długo to trwa. Ile lat niepodległa Polska nie może uporać się z tymi zaszłościami? Ciągnie się latami, tak jakby normalnie nie było dostępu do żadnych akt, jakby normalnie polskie sądy nie funkcjonowały - dodał. - Oficerowie, którzy zamiast dostać wyrok za wydanie rozkazu strzelania, dostali wyrok za pobicia. Żeby była sprawiedliwość, to powinno się pokazać: ten wydał rozkaz, ten wykonywał rozkaz, a tu jest parodia procesu – ocenił.
Kociołek uniewinniony
Po 18 latach od skierowania aktu oskarżenia Sąd Okręgowy w Warszawie jako sąd I instancji ogłosił wyrok wobec trzech osób pozostałych na ławie oskarżonych. Początkowo było ich 12. Są to ówczesny wicepremier PRL Stanisław Kociołek oraz b. wojskowi Mirosław W. (jako jedyny nie stawił się w piątek; choruje) i Bolesław F.
Demonstracje na Wybrzeżu
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Pierwotnie - gdy w 1995 r. do sądu w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia - wśród 12 podsądnych byli m.in.: b. szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, wiceszef tego resortu gen. Tadeusz Tuczapski i ówczesny szef MSW Kazimierz Świtała. Gdański proces ruszył w 1998 r. Ława oskarżonych stopniowo skracała się z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych podsądnych.
W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie ruszył w 2001 r. Latem 2011 r. trzeba było go zacząć od nowa z powodu śmierci ławnika; wtedy też z procesu wyłączono Jaruzelskiego z powodu jego złego stanu zdrowia.
Autor: ws/par/k / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24