Mariusz Milewski, ofiara księdza Jarosława P. - skazanego prawomocnie za wielokrotne wykorzystanie seksualne mężczyzny, gdy ten był jeszcze dzieckiem - wytoczył proces Kurii Diecezjalnej w Toruniu. Chciał miliona złotych zadośćuczynienia za swoje krzywdy. Sąd przyznał mu 600 tysięcy złotych. Wcześniej sąd biskupi w swoim postępowaniu traktował go jako "wspólnika w grzechu cudzołóstwa", a następnie księdza P. uniewinnił, uznając, że Milewski kłamie dla pieniędzy.
Przed Sądem Okręgowym w Toruniu zapadł wyrok w sprawie Mariusza Milewskiego, który domagał się miliona złotych zadośćuczynienia od Kurii Diecezjalnej w Toruniu za to, że - jako ministrant - był przez lata wykorzystywany seksualnie przez proboszcza w parafii św. Jakuba w Ostrowitem w województwie warmińsko-mazurskim.
Sąd zgodził się z pozwem Milewskiego, ale przyznał mu 600 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
Czytaj więcej: Były ksiądz prawomocnie skazany za molestowanie ministranta. "Działanie przemyślane i misterna intryga"
Mariusz Milewski: to sygnał dla innych ofiar, żeby walczyć o sprawiedliwość
- Droga była bardzo kręta i wyboista. Dziesięć lat wyjęte z życia. Przede wszystkim przyznanie przed samym sobą, co się stało, potem opowiedzenie tego wszystkiego i walka o sprawiedliwość. Gdybym miał jeszcze raz tę drogę przechodzić, to podejrzewam, że psychicznie nie dałbym rady. To bardzo ciężka, traumatyczna droga - mówił Milewski jeszcze przed rozprawą. - To też sygnał dla innych ofiar, żeby walczyć o sprawiedliwość, choć trwa to bardzo długo. Jest to sygnał, że ofiary mają głos. Jest mi dużo lżej - dodał już po ogłoszeniu wyroku.
Do wyroku Sądu Okręgowego w Toruniu odniósł się także rzecznik Kurii Diecezjalnej Toruńskiej ksiądz Paweł Borowski. "W sprawie o zadośćuczynienie p. Mariuszowi Milewskiemu za krzywdę wykorzystania seksualnego przez duchownego diecezji toruńskiej informuję, że biskup toruński szanuje wyrok sądu w tej sprawie. Oświadczam, że działania pełnomocnika diecezji toruńskiej podejmowane w ramach rozprawy sądowej miały na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności sprawy" - napisał w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej diecezji.
Uczył religii, wzbudzał zaufanie
Proces odbywał się z wyłączeniem jawności, ale z wcześniejszego stanowiska kurii wynikało, że ta nie chciała płacić odszkodowania, bo nie poczuwała się do odpowiedzialności za indywidualne czyny księdza. Ofiara molestowania uważa, że kuria za wszelką cenę starała się sprawę zatuszować, a ksiądz P. mimo ciążących na nim oskarżeń wciąż pełnił posługę i przebywał w pobliżu dzieci.
Mariusz Milewski po raz pierwszy publicznie opowiedział swoją historię Marii Mikołajewskiej z magazynu "Polska i Świat". Księdza P. poznał w szkole podstawowej w Wardęgowie, gdzie ten uczył religii. Wzbudzał zaufanie. Po komunii Mariusz został ministrantem. Wtedy ksiądz zaczął zapraszać go na parafię i wykorzystywać seksualnie. Proceder trwał wiele lat.
Uznali, że kłamał dla pieniędzy
Gdy ofiara skończyła 21 lat - w 2012 roku, wreszcie zdecydowała się opowiedzieć, co się stało. O dziewięciu latach molestowania, jakiego dopuścił się ksiądz Jarosław P., powiedział biskupowi toruńskiemu Andrzejowi Suskiemu, którego znał przez księdza P. Proces duchownego przed sądem kościelnym rozpoczął się kilka miesięcy po tym. Trwał trzy lata. Ksiądz został uniewinniony, bo uznano, że mężczyzna kłamie dla uzyskania korzyści finansowych. Zresztą od początku, w trakcie procesu kościelnego, traktowany był nie jako ofiara, a "wspólnik w grzechu cudzołóstwa".
Zupełnie inaczej uznał jednak świecki wymiar sprawiedliwości. W listopadzie 2016 roku Sąd Rejonowy w Nowym Mieście Lubawskim uznał księdza Jarosława P. za winnego molestowania seksualnego i skazał go na trzy lata więzienia. W czerwcu 2017 roku Sąd Okręgowy w Elblągu podtrzymał wyrok pierwszej instancji.
W lutym 2019 roku Sąd Najwyższy odrzucił złożony przez sprawcę wniosek o kasację. Ksiądz P. odsiedział cały wyrok, wyszedł na wolność i niedawno zmarł.
W 2019 roku Stolica Apostolska wydaliła Jarosława P. ze stanu duchownego.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN