Niezidentyfikowana choroba zbiera żniwo wśród kotów. Weterynarze nie mają pojęcia, z jakim schorzeniem mają do czynienia, podobne objawy występują wśród kocich pacjentów w całej Polsce. W Trójmiejskiej Klinice Weterynaryjnej spośród 13 kotów, które trafiły do placówki od piątku, tylko trzy pozostały przy życiu. - Staramy się wprowadzać różne schematy leczenia, jednak na dzień dzisiejszy żaden z nich nie jest skuteczny - mówi dyrektor Trójmiejskiej Kliniki Weterynaryjnej Paulina Grzelakowska.
Od kilku dni z całej Polski docierają sygnały o znacznym wzroście nagłych, zagadkowych zachorowań i zgonów wśród kotów. Informację na ten temat udostępniają w sieci gabinety weterynaryjne, schroniska dla zwierząt, hodowcy i prywatni właściciele.
Lekarze weterynarii biją na alarm, aby właściciele kotów domowych zachowali wszelkie środki ostrożności i nie wypuszczali ich na zewnątrz. Zalecają również, aby na wszelki wypadek ograniczyć kontakt swoich zwierząt z surowym mięsem wieprzowym oraz drobiowym i nie dopuszczać ich do kontaktu z dzikimi ptakami.
Objawy niespecyficzne, zwierzęta umierają w krótkim czasie
Choroba ma przebieg ostry, u zwierząt występuje m.in. wysoka gorączka, duszności i zaburzenia neurologiczne, i postępuje bardzo szybko. Nie licząc objawów, weterynarzom nie udało się na razie znaleźć wspólnego mianownika dla swoich pacjentów, bo przypadki choroby dotyczą zarówno kotów wychodzących, jak i niewychodzących, młodych, jak i starych. Jak dotąd nie udało się uratować żadnego pacjenta z takimi objawami. Próbki pobrane od padłych zwierząt trafiły do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
- Według naszych obserwacji sytuacja ma miejsce od piątku. Od tamtego czasu trafiło do nas 13 kotów, z czego 10 z nich niestety nie udało się pomóc. Zwierzęta umierają w krótkim czasie. W badaniach krwi wychodzą podniesione parametry wątrobowe, małopłytkowość. Są to objawy mocno niespecyficzne, a my nie jesteśmy w stanie im pomóc. Robimy wszystko, aby utrzymać je przy życiu, ale rokowania tych, które u nas pozostały, również są złe. Nie wiemy, co im dolega. Mamy różne podejrzenia. W przypadku naszych pacjentów weryfikujemy, co z tych rzeczy, które bierzemy pod uwagę, mogło mieć oddziaływanie. Staramy się wprowadzać różne schematy leczenia, jednak na dzień dzisiejszy żaden z nich nie jest skuteczny - mówi Paulina Grzelakowska, dyrektor Trójmiejskiej Kliniki Weterynaryjnej w Gdańsku.
Jak podkreśla, w tym momencie szpital Trójmiejskiej Kliniki Weterynaryjnej przyjmuje wyłącznie kocich pacjentów z tą jednostką chorobową.
"Nie mamy pojęcia, z czym się mierzymy"
- Nie przyjmujemy innych kotów, bo nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Nie udało nam się też na razie stwierdzić, czy mogą się od siebie zarazić. Zwierzętom pozbawionym tych objawów staramy się pomagać na bieżąco w naszych ambulatoriach - dodaje Grzelakowska.
Zaznacza również, że na ten moment lekarze nie są w stanie zdiagnozować zwierząt przed wystąpieniem u nich objawów tej choroby.
- Nie wiemy, jakie badania laboratoryjne powinniśmy zastosować, by stwierdzić, czy dany kot jest już chory na tę jednostkę, bo nie mamy pojęcia, z czym się mierzymy. Miejmy nadzieję, że wyniki badań sekcyjnych pomogą nam w odnalezieniu przyczyny wystąpienia choroby - tłumaczy.
Główny Lekarz Weterynarii trzyma rękę na pulsie
Do niepokojących dla właścicieli kotów doniesień odniósł się Główny Lekarz Weterynarii.
- Na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów, a w szczególności wyników badań laboratoryjnych, które mogłyby stanowić przesłankę do twierdzenia, że opisywane w mediach objawy, obserwowane u kotów, wynikają z zakażenia wirusem grypy ptaków i nastąpiły po zjedzeniu surowego mięsa jakiegokolwiek gatunku zwierzęcia rzeźnego, znajdującego się w legalnym obrocie, a pozyskanego w zatwierdzonych rzeźniach, w których przeszły badania przed- i poubojowe - napisano w komunikacie.
Podkreślono również, że zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt, na świecie potwierdzono na razie jedynie dwa przypadki zakażenia kotów domowych wirusami grypy ptaków.
Główny Lekarz Weterynarii zapewnił, że jest w ścisłym kontakcie z placówkami naukowymi z dziedziny weterynarii oraz organami Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w celu wyjaśnienia sytuacji i w przypadku posiadania nowych danych będzie podejmować działanie stosowne do sytuacji.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock