Mieszkaniec Stargardu został pobity i zepchnięty ze schodów, bo zwrócił młodemu mężczyźnie uwagę, że na schodach się nie pali. W wyniku obrażeń zmarł. Podejrzany trafił do aresztu. Grozi mu 12 lat więzienia.
Do zdarzenia doszło tydzień temu po godzinie 21. Na początku nikt nie chciał jednak udzielać informacji na ten temat, bo policja poszukiwała sprawcy.
Wiadomo było, że 46-letni mieszkaniec osiedla Zachód w Stargardzie miał zostać pobity na klatce schodowej. Gdy policjanci zjawili się na miejscu, mężczyzna żył, ale jego stan był krytyczny. Jego obrażenia były na tyle poważne, że reanimacja ratowników okazała się bezskuteczna. Mężczyzna zmarł.
Brat nie milczał
- Na tę chwilę nieustalone są okoliczności zdarzenia. Nie udzielamy szczegółowych informacji – powiedziała nam wówczas st. sierż. Magdalena Mickiewicz z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. Także prokuratura milczała, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Wiadomo było, że trwają poszukiwania sprawcy.
Nie milczał natomiast brat zabitego. Na swoim profilu społecznościowym apelował o wskazanie zabójcy.
Sąsiedzi mówili nam, że w piwnicy i na klatce schodowej mieli przesiadywać młodzi mężczyźni. – To ćpuny są – twierdzili. Okazało się, że ich podejrzenia mogą być słuszne, bo w piątek zatrzymano 20-letniego mężczyznę.
Postawiono mu zarzuty o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego śmiercią, czyli z artykułu 156 paragraf 3. Grozi mu od 2 do 12 lat więzienia. Gdyby do zdarzenia doszło dwa dni później, to mógłby dostać dożywocie – 13 lipca weszła w życie nowelizacja Kodeksu karnego, która traktuje to przestępstwo jako zbrodnię i przewiduje za nią najwyższy wymiar kary.
Już wcześniej był agresywny
- Zastanawiamy się jeszcze, czy nie zmienić zarzutów. To na razie wstępna kwalifikacja czynów. Może na to wpłynąć opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej – informuje nas Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Według informacji "Głosu Szczecińskiego", zatrzymany mężczyzna miał już wcześniej zarzuty za napaść i pobicie. Jak pisze gazeta, powołując się na swoje źródła, w feralny wtorek był nad jeziorem Miedwie i po powrocie znalazł się na klatce wieżowca B14 na osiedlu Zachód. Według "Głosu", miał być pod wpływem narkotyków.
Tuż przed zdarzeniem 46-letni mieszkaniec bloku miał robić zakupy w pobliskim markecie. Jak donosi "Głos", 46-latek miał zwrócić młodemu mężczyźnie uwagę, żeby nie palił na klatce. Wywiązała się między nimi bójka, w wyniku której 46-latek doznał poważnych obrażeń, przede wszystkim głowy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp/jb / Źródło: TVN24 Szczecin/Głos Szczeciński
Źródło zdjęcia głównego: tvn24