O tym, że w ich domu był wybuch, dowiedzieli się razem z żoną na własnym weselu. Zarzuty w tej sprawie usłyszało dwóch mężczyzn. Jeden podejrzany jest o wrzucenie przez okno i podpalenie łatwopalnej substancji. Drugi to sąsiad nowożeńców i to on - zdaniem prokuratury - miał zlecić przestępstwo. - Poszło o jakąś tam sprzeczkę, o kawałeczek ziemi - mówi właściciel zniszczonego domu.
Do wybuchu doszło w piątek w nocy w miejscowości Sosnowo (Zachodniopomorskie). Elżbieta i Adam Wawrzyniakowie bawili się wtedy na własnym weselu. Byli po pierwszym tańcu, kiedy odebrali telefon, że ich dom został całkowicie zniszczony. Po zdarzeniu policja zatrzymała dwóch mężczyzn. Usłyszeli oni zarzuty i trafili do aresztu na trzy miesiące.
- Jeden z podejrzanych usłyszał zarzut sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów poprzez wrzucenie przez okno piwniczne do budynku jednorodzinnego substancji łatwopalnej, a następnie jej podpalenie - mówi Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Z kolei drugi z mężczyzn podejrzany jest o zlecenie tego przestępstwa.
- Usłyszał zarzut kierowania popełnieniem czynu zabronionego przez współpodejrzanego. Zlecił on mu podpalenie tego budynku, wskazał miejsce oraz czas tej czynności, a także dostarczył substancję łatwopalną - informuje prokurator. I dodaje: - W zamian za to obiecywał podejrzanemu uzyskanie korzyści majątkowej w postaci pieniędzy w kwocie pięciu tysięcy złotych.
Osobą, która miała zlecić podpalenie, jest Bogdan W., sąsiad nowożeńców.
"Można się o coś pokłócić, ale robić coś takiego?"
Jak mówi pan Adam, właściciel domu, kłócili się z sąsiadem o część ziemi.
- Poszło o jakąś tam sprzeczkę, o kawałeczek ziemi, która należała do mnie. Ja chciałem odzyskać coś, co należało dawno do mnie, ja za to płacę podatki, do końca życia będę to płacił. Kupiłem ziemię 2300 metrów kwadratowych i to powinno być moje, a nie 1800 metrów, bo sąsiad sobie coś tam zabrał i on myśli, że to jego - podkreśla Adam Wawrzyniak.
Dodaje, że pół godziny później do domu miały wrócić z wesela dzieci. Gdyby więc do wybuchu doszło kilkadziesiąt minut później, ktoś mógłby zginąć.
- Tak to nie powinno chyba wyglądać. Jeżeli każdy robiłby coś takiego, co zrobił teraz w tej chwili sąsiad, no to u nas ludności by nie było. Byłoby jedno wielkie gruzowisko. Można się o coś pokłócić, można się z kimś nie odzywać, ale robić coś takiego? - mówi mężczyzna.
Gmina zapewniła rodzinie mieszkanie komunalne
Wybuch całkowicie zniszczył dom państwa Wawrzyniaków. Rodzinie postanowiła pomóc gmina Resko. Centrum Usług Społecznych zapewniło im pomoc psychologiczną i zabezpieczyło podstawowe potrzeby materialne. Na tym jednak nie koniec.
- My w urzędzie miejskim zajęliśmy się konkretnie zakupem mieszkania dla tej rodziny, które moglibyśmy im wynająć w ramach najmu komunalnego - mówi Arkadiusz Czerwiński, burmistrz Reska.
Chodzi o 67-metrowe mieszkanie komunalne. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, rodzina będzie mogła wprowadzić się tam jeszcze na początku lipca.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24