"Nachalne namawianie przechodniów", "rażąco wysokie rachunki". Tablice ostrzegawcze przed klubami go-go

Sopot ostrzega przed klubami go-go
Sopot ostrzega przed oszustwami w klubach go-go
Źródło: TVN24
Sopot ostrzega przed klubami go-go i ustawia przed nimi tablice. - Chcemy przestrzec naszych gości, że są takie miejsca, gdzie nie do końca powinni czuć się pewnie ze swoimi środkami finansowymi - mówi Jacek Karnowski, prezydent miasta.

"Mieszkaniec Mandal w drodze do hotelu wstąpił do nocnego klubu, by kupić piwo. Następnego dnia był biedniejszy o 250 000 koron", "Największa zgłoszona strata w klubie go-go w 2019 roku to 128 tysięcy zł" - między innymi takie treści można przeczytać na tablicach, które miasto wystawiło przed klubami go-go na sopockim Monciaku. W ten sposób władze Sopotu chcą walczyć z tego typu działalnością.

- To są ostrzeżenia przed tym, co może spotkać klientów w lokalach prowadzących nieuczciwą - według nas - działalność - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - 34 zgłoszenia na policję w zeszłym roku, największa wydana kwota przez jednego gościa w jeden wieczór to 128 tysięcy złotych. To nie są uczciwe pieniądze, nie jest uczciwy zarobek - dodaje.

Na tablicach są cytowane fragmenty z gazet w języku polskim, angielskim, szwedzkim i norweskim.

Kubiki stanęły w czwartek około godziny 8. Jak informuje miasto, niecałą godzinę później pracownik jednego z klubów próbował usunąć nośnik.

"Został on zauważony dzięki czujności operatora miejskiego monitoringu. Wysłany na miejsce patrol Straży Miejskiej ujął go w trakcie demontażu, na gorącym uczynku, i przekazał sopockiej policji" - informują urzędnicy.

"Rachunki są rażąco wysokie"

Jak można przeczytać na tablicach, "przechodnie są nachalnie namawiani do wejścia, a potem okazuje się, że rachunki są rażąco wysokie".

- To jest problem nie tylko sopocki, to jest problem ogólnopolski - dodaje Karnowski.

"Superwizjer"TVN w marcu 2019 roku ukazał, w jaki sposób działają kluby typu go-go i dlaczego ich właściciele są często bezkarni.

Jak ustalili dziennikarze, wielu mężczyzn twierdzi, że kluby ze striptizem to "fabryka okradania ludzi".

- Z własnych ustaleń poczynionych - a takich kontroli robiliśmy wiele - wiemy, że te osoby płacą te rachunki dobrowolnie - mówił z kolei w reportażu nadkom. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Warszawa-Śródmieście.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Czytaj także: