Podczas spaceru zauważyła młodego liska. Na głowie miał opakowanie po chipsach. - Lis miał szczęście w nieszczęściu, bo spotkał ludzi, którzy mu pomogli. Są zwierzęta, które takiej pomocy nie doczekają - mówi Wiesław Oziewicz z Nadleśnictwa Bartoszyce.
Wszystko działo się w poniedziałek. Spacerująca w lesie w gminie Sępopol (woj. warmińsko-mazurskie) kobieta zauważyła młodego liska z opakowaniem po chipsach na głowie. Sytuację nagrała i wysłała film do Nadleśnictwa Bartoszyce - Lasy Państwowe.
- To jest młode zwierzę, tegoroczne. Pewnie było zwabione zapachem tego, co tam w środku było, może jakimiś resztkami, wsadziło głowę do worka i tak zostało - mówi Wiesław Oziewicz z Nadleśnictwa Bartoszyce.
Dodaje, że zwierzę było tak otumanione i wystraszone, że nawet nie uciekło.
- Z tego, co wiem od autorki filmu, to ona podeszła i zdjęła mu to z głowy - mówi Oziewicz.
"Są zwierzęta, które nie doczekają pomocy"
Wiesław Oziewicz dodaje, że młody lis "miał szczęście w nieszczęściu", bo spotkał osobę, która mu pomogła.
- Są zwierzęta, które takiej pomocy nie doczekają - mówi. - Mogło się skończyć tragicznie. Lis mógł wpaść pod samochód albo paść z niedotlenienia, z szoku - dodaje.
Wspomina też, jak kilka lat temu udało się leśnikom odłowić sarnę, której noga utkwiła w metalowej puszce po konserwie.
- Noga uległa zniekształceniu. Zwierzę zostało odłowione i wywiezione do ośrodka rehabilitacyjnego, ale sarna już tego ośrodka nigdy nie opuści - dodaje Oziewicz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Nadleśnictwo Bartoszyce