Pijany 57-latek zaatakował samurajskim mieczem ratowników medycznych, którzy przyjechali pomóc kobiecie. Miał grozić im śmiercią. Trafił już do aresztu, grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Jak przekazał mediom Łukasz Brzeziński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku, do zdarzenia doszło w minioną niedzielę 18 kwietnia. Policjanci dostali zgłoszenie do domu we Władysławowie, gdzie miało dojść do ataku na ratowników medycznych.
- Funkcjonariusze pojawili się na miejscu, gdzie zastali dwóch ratowników medycznych i wskazanego przez nich agresora. Z ich wyjaśnień wynikało, że zostali wezwani w celu udzielenia pomocy 44-letniej kobiecie, która była w towarzystwie 57-latka - opowiada Brzeziński.
"Samuraj" recydywista
Na miejscu okazało się, że mężczyzna groził sanitariuszom śmiercią. Po chwili kłótni od słów przeszedł do czynów - chwycił miecz samurajski i zaczął machać ostrzem w ich kierunku, próbując ich zranić. Wtedy sanitariusze wybiegli z domu i wezwali policję.
Policjanci obezwładnili i zatrzymali agresywnego mężczyznę. Po badaniu alkomatem okazało się, że agresywny mężczyzna miał trzy promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut czynnej napaści na funkcjonariuszy publicznych i zmuszenia do zaniechania udzielenia pomocy medycznej podczas wykonywania obowiązków służbowych.
57-letni mężczyzna został w środę tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do 15 lat, bo działał w warunkach recydywy.
Źródło: PAP/TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Pucku