Nie będzie dalszego ciągu historii związanej z wieszaniem i ściąganiem napisu "im. Lenina" z bramy Stoczni Gdańskiej. Prezydent Gdańska zapowiada, że na razie odkłada tę sprawę na boczny tor.
Od czasu pojawienia się kontrowersyjnego napisu na bramie Stoczni Gdańskiej był on źródłem konfliktu między włodarzami Gdańska, a "Solidarnością" i opozycją. Związkowcy co jakiś zasłaniali słowo Lenin transparentem ze słowem "Solidarność". Miasto transparent zdejmowało. I tak w kółko.
W ubiegłym tygodniu związkowcy usunęli napis z bramy i na wniosek policji oddali prawowitemu właścicielowi, czyli miastu.
Na razie temat odłożony
Tym razem prezydent Adamowicz zapowiedział, że na razie nie będzie wieszał ponownie napisu. – Nie będę dolewał oliwy do ognia – wyjaśnia prezydent Gdańska w programie TVN24 "Tak Jest".
Jak dodaje, być może włodarze wstrzymają się do ponownego zawieszenia napisu, przy okazji otwarcia Europejskiego Centrum Solidarności. Otwarcie planowane jest na 2014 rok.
To była akcja polityczna
- To było zwykłe chuligaństwo, liczę, że stosowne organy wyciągną konsekwencje – tłumaczy prezydent. - Niszczenie każdego majątku jest naganne. Smuci mnie to, że liderzy chwałą się tym - smuci mnie to, jako człowieka Solidarności.
Jak dodaje, działanie Dudy (przewodniczący KK NSZZ „Solidarność - przyp. red) podyktowane jest działaniami politycznymi, a nie historycznymi. - Ja staram się jednak łączyć, jestem skory do kompromisów - dodaje prezydent.
Konflikt o napis
Funkcjonariusze policji pojawili się w siedzibie Komisji Krajowej "Solidarności" w poniedziałek rano i odebrali związkowcom napis "im. Lenina". - My się Leninem brzydzimy, więc niech sobie prezydent Adamowicz go zabiera i powiesi na budynku Urzędu Miasta – skomentował wówczas fakt przekazania liter Piotr Duda.
Autor: aja/roody/k