Policjant oswobodził autobus na przejeździe. "Zrobiłem, co do mnie należy"

19 kwietnia jeden z funkcjonariuszy, po skończonej służbie, wracał motocyklem do bazy. Na ul. Kwiatowej zauważył, że kierowca autobusu, pełnego dorosłych i dzieci, wjechał na przejazd kolejowy, nie mając możliwości zjechania z niego. Drogę blokowały mu inne samochody.

- Kiedy nagle zaczęły zamykać się zapory sygnalizując, że nadjeżdża pociąg, w autobusie wybuchła panika. Pasażerowie, w większości dzieci, zaczęli natychmiast uciekać z tylnych siedzeń na przód pojazdu - opowiada Daniel Pańczyszym z policji w Lęborku.

Gdy tylko mł. asp. Marcin Majchrzak zauważył co się dzieje, zszedł natychmiast z motocykla i podbiegł do autobusu. Wtedy zapory zaczęły się zamykać, po chwili włączył się sygnał dźwiękowy informujący, że pociąg już nadjeżdża. - Kiedy Marcin zobaczył, że zapora zablokowała się na boku tego autobusu, oderwał ją, krzycząc w tym samym czasie do pojazdów stojących przed autokarem, by zrobiły mu miejsce. Wtedy jeden z kierowców zjechał, a kilka sekund później przejechał tamtędy rozpędzony pociąg - relacjonował zdarzenie oficer prasowy KPP w Lęborku asp. Daniel Pańczyszyn.

Majchrzak nie uważa się za bohatera, którym już został okrzyknięty. - W pierwszej kolejności jestem policjantem, a reagowanie na jakiekolwiek zagrożenie w ruchu drogowym jest moim obowiązkiem. Uważam, że zrobiłem to, co do mnie należy - podkreślił funkcjonariusz.

Po całym zdarzeniu kierowca autobusu otrzymał mandat w wysokości 250 zł oraz sześć punktów karnych za zniszczenie zapór i wjazd na przejazd, mimo braku możliwości zjazdu z niego.

Sprawa trafi też do sądu, gdzie kierowca odpowie za usiłowanie nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, za co może grozić mu nawet do 3 lat więzienia.

Autor: ws, zś/par/k//mz / Źródło: TVN24 Pomorze