- Ja nie pozwolę nic ruszyć, proszę powiedzieć, że Pani Ala się nie zgodziła – mówiła do zdziwionych pracowników firmy, którzy chcieli zabrać się za usuwanie napisu "Solidarność". - Niech przyjedzie policja albo Adamowicz. On tu w ogóle nie bywa – dodała.
- My mamy zadanie zdjąć ten napis. Przewróci nam pani drabinę? - próbowali bez przekonania negocjować pracownicy firmy. Niewiele to jednak pomogło.
- Ja nie pozwolę, ja tutaj jestem 30 lat i nie dam. Co mi tu Lenin będzie wisiał, jaki on patron, co on zrobił dla Stoczni? - denerwowała się Olszewska.
W końcu pracownicy, którzy mieli ściągnąć napis dali za wygraną. – No to po robocie, nie chcemy się narażać. Jak miasto zapewni pięć radiowozów, to możemy jutro ściągać - powiedział jeden z nich.
Napis pojawił się w nocy
Napis "Solidarność" przykrył w nocy z niedzieli na poniedziałek napis "im. Lenina" umieszczony na zrekonstruowanej w połowie maja bramie Stoczni Gdańsk. Na razie nie ustalono, kto przytwierdził logo "Solidarności" do bramy. Odrestaurowanie bramy i kontrowersyjny powrót na nią historycznego patrona od samego początku budzi wiele kontrowersji.
Autor: maz, par / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Adam Warżawa