Niedawno odkryte ludzkie szkielety w rejonie stanowiska polskiej armaty na Westerplatte najprawdopodobniej należały do cywilnych jeńców z niemieckiego obozu, którzy zostali straceni. Wiele wskazuje na to, że dwoje z nich było spokrewnionych. Teraz ich szczątki będą badane przez antropologów, medyków sądowych oraz genetyków w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuratora IPN.
Przypomnijmy, że pod koniec lipca, archeolodzy, którzy od maja prowadzą na Westerplatte prace wykopaliskowe, odkryli dokładną lokalizację stanowiska polskiej armaty polowej, tzw. putiłówki. Podczas obrony Westerplatte, we wrześniu 1939 r. raziła ona niemieckie pozycje w Nowym Porcie.
Ze źródeł archiwalnych wynika, że stanowisko składało się z dwóch drewniano-ziemnych schronów oraz tzw. obrotnicy, czyli miejsca, z którego prowadzono ostrzał.
Przed kilkoma dniami Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że 22 września, w pozostałościach jednego ze schronów, badacze z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku odnaleźli trzy kompletne ludzkie szkielety.
Szczątki leżały w układzie anatomicznym, na brzuchu, twarzami do ziemi. Zachowały się pozostałości ubrań: skórzane, cywilne półbuty i resztki spodni. Przy dwóch szkieletach widoczne były resztki szelek podtrzymujących spodnie, a przy trzecim – skórzany pasek. Obok ciał znajdowały się także odłamki pocisków artyleryjskich.
Zabezpieczone szkielety zostały poddane wstępnym oględzinom antropologicznym, a następnie przetransportowane do Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Tam zostaną przeprowadzone ich szczegółowe analizy. Na podstawie tych badań prokurator będzie prowadził śledztwo, aby ustalić, w jaki sposób i w jakich okolicznościach doszło do śmierci tych osób, kto był jej sprawcą oraz kim były ofiary.
Potnik i kasztan to wskazówki?
– Ze wstępnych ustaleń z udziałem antropologa wynika, że osoby te zostały zamordowane w miejscu ich odkrycia. Najpewniej ludzi tych zapędzono do częściowo rozebranego schronu, który jako gotowy już dół wybrano na miejsce egzekucji i zakopania zwłok - przekazał Filip Kuczma, kierownik Działu Archeologicznego MIIWŚ.
Podał, że zamordowani byli mężczyznami w wieku pomiędzy 25 a 55 lat. Zauważone przez antropologa specyficzne anomalie w budowie kości mogą wskazywać na to, że dwóch z nich może być spokrewnionych.
- Na łopatce jednego ze zmarłych widoczny jest uraz określony wstępnie jako prawdopodobna przestrzelina – strzelający był ustawiony wyżej od klęczącej bądź siedzącej ofiary. Strzał padł od tyłu. Czaszki pozostałych dwóch ofiar były roztrzaskane, ale dopiero po ich zrekonstruowaniu i pogłębionej analizie będzie można stwierdzić, czy to także ślady po postrzałach, czy też np. uderzeń tępym narzędziem – dodał Kuczma.
Przy jednym ze szkieletów archeolodzy odkryli kolejną, trzecią już łuskę od amunicji stosowanej w karabinach Mauser, wyprodukowaną w 1922 roku. Badania mechanoskopijne pozwolą stwierdzić, czy strzały zostały oddane z jednego egzemplarza broni.
W miejscu pochówku ujawniono również fragmenty tkanin, guziki od koszul, okulary w futerałach, ołówki czy grzebień.
- Interesującym znaleziskiem okazały się pozostałości skórzanego elementu czapki, tzw. potnika, z wyciśniętym napisem Bydgoszcz. To argument przemawiający za naszą hipotezą, że odnalezione osoby były obywatelami polskimi – więźniami niemieckiego obozu dla tzw. jeńców cywilnych, który funkcjonował na Westerplatte od września 1939 do czerwca 1941 roku. Bezpośrednio pod jednym ze szkieletów znaleźliśmy dobrze zachowany kasztan, co może oznaczać, że egzekucja tych osób odbyła się jesienią 1939 bądź 1940 roku – wyjaśnił archeolog.
Nie można wykluczyć, że pod odnalezionymi szczątkami znajdują się kolejne. Archeolodzy sprawdzą też, czy w niższych warstwach ziemi nie znajdują się dalsze pozostałości konstrukcji schronu.
Polegli z szansą na godny pochówek
Jak podkreślił Mateusz Jasik, zastępca Dyrektora MIIWŚ ds. Popularyzacji, jeżeli wstępna identyfikacja ludzkich szczątków i najbardziej prawdopodobny kontekst ich śmierci znajdzie swoje potwierdzenie w toku dalszych badań, umożliwi to "godny pochówek osób, które najprawdopodobniej były cywilnymi ofiarami niemieckich zbrodni".
- [Ponadto - przyp. red.] uzupełni wiedzę o historii półwyspu, w istotny sposób wpływając na stan badań historycznych. W końcu jest dla nas zobowiązaniem, aby zwiedzający przyszłą wystawę główną Muzeum Westerplatte dowiedzieli się, że półwysep był nie tylko miejscem heroicznej walki polskich żołnierzy, ale też miejscem niemieckich zbrodni na cywilach – powiedział Jasik.
Źródło: MIIWŚ
Źródło zdjęcia głównego: MIIWŚ