Do lęborskiej prokuratury trafiła oczekiwana od roku kompleksowa opinia w sprawie śmierci płetwonurka z Poznania. Jego ciało wydobyto z wraku Wilhelma Gustloffa z dna morza. - Przyczyną śmierci Roberta S. było utonięcie. Odczytane zostały też zapisy z komputera nurkowego - informują śledczy.
Opinia trafiła do Prokuratury Rejonowej w Lęborku (Pomorskie). Dotyczy ona śmierci poszukiwanego od 2012 roku Roberta S., płetwonurka z Poznania, którego ciało rok temu wydobyto z wraku okrętu Wilhelm Gustloff.
Prokuratura Rejonowa w Lęborku (Pomorskie) otrzymała w czwartek oczekiwaną od roku kompleksową opinię zleconą w śledztwie w sprawie śmierci poszukiwanego od 2012 r. płetwonurka Roberta S. z Poznania. Ciało mężczyzny wydobyto z wraku Wilhelma Gustloffa w ubiegłym roku.
- Biegli w opinii potwierdzili, że przyczyną śmierci Roberta S. było utonięcie. Odczytane zostały też zapisy z komputera nurkowego, który został znaleziony przy zwłokach. Dla dobra prowadzonego postępowania nie mogę ujawnić wyników badań - przekazał Patryk Wegner z Prokuratury Rejonowej w Lęborku.
Opinia sporządzona została przez zespół biegłych, w tym patomorfologa, biegłego w dziedzinie nurkowania, specjalisty anestezjologa z intensywnej terapii Krajowego Ośrodka Medycyny Hiperbarycznej. Prokurator zaznaczył, że śledztwo nadal prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci płetwonurka.
- Na tym etapie nie mogę informować o planowanych czynnościach w śledztwie – odpowiedział prokurator, pytany o ewentualne przesłuchanie świadków i stawianie zarzutów.
Płetwonurek poszukiwany był siedem lat
Ciało płetwonurka znaleźli w czerwcu 2019 roku płetwonurkowie z grupy Baltictech, którzy legalnie wykonywali dokumentację stanu wraku niemieckiego okrętu Wilhelm Gustloff., który został zatopiony przez Rosjan zimą 1945 roku na wysokości Łeby.
Jak ocenili płetwonurkowie, stan zwłok wskazywał na to, że pozostawały one w tym miejscu od kilku lat. O znalezisku powiadomiono policję i prokuraturę, która wszczęła śledztwo, wówczas jeszcze w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci osoby nieznanej. Miejsce odnalezienia zwłok zostało oznakowane bojką. Ciało płetwonurka 25 czerwca 2019 roku wydobyła z wraku statku załoga jednostki Marynarki Wojennej ORP Lech z Gdyni. Miesiąc później tożsamość mężczyzny została potwierdzona na podstawie odcisku linii papilarnych. O identyfikacji zwłok poinformowano rodzinę Roberta S.
Od 2012 roku Robert S. miał status osoby zaginionej. W prowadzonym wówczas śledztwie w sprawie zaginięcia mężczyzny świadkowie, którzy mieli z płetwonurkiem schodzić pod wodę, zeznali jednak, że nurkowali do wraku tankowca Terra.
Zginęło kilka tysięcy osób
Wrak Gustloffa leży na dnie morza, na głębokości 45 metrów, kilkanaście mil na północny wschód od Łeby. Był wielokrotnie przeszukiwany przez wyspecjalizowane jednostki, które dostarczyły informacji na temat m.in. jego zniszczeń. Był też wielokrotnie nielegalnie plądrowany i grabiony. W 1994 roku Polska uznała wrak Wilhelma Gustloffa za mogiłę wojenną, co wiąże się z zakazem nurkowania nie tylko na sam statek, ale też w promieniu 500 metrów od niego.
Zatopienie Wilhelma Gustloffa
30 stycznia 1945 roku płynący z Gdyni statek Wilhelm Gustloff został storpedowany przez radziecki okręt podwodny i zatonął na wysokości Łeby. Gustloffem płynęło, według różnych źródeł, od ponad 6 do 10 tysięcy osób – głównie niemieckich cywilów. Z katastrofy uratowano około 1200 rozbitków. Kilka razy więcej zginęło.
Gustloff należał do nazistowskiej organizacji Kraft durch Freude. Przed wojną był statkiem wycieczkowym. W 2013 roku przy wraku odbył się uroczysty pogrzeb Heinza Schöna, jednego z ocalałych z katastrofy. Opisał on ostatnie dzieje okrętu w książce "Tragedia Gustloffa".
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Stachura | www.stachuraphoto.com