Protestujący podczas wizyty premiera Mateusza Morawieckiego w Lęborku (Pomorze) najpierw usłyszeli od Andrzeja Strzechmińskiego, burmistrza Łeby, kilka gorzkich słów, a potem zobaczyli środkowy palec oraz tak zwany gest Kozakiewicza. Burmistrz powiedział, że "absolutnie nie żałuje swojego zachowania".
W sobotę do Lęborka przybył premier Mateusz Morawiecki. Zgromadziła się grupa osób, którym nie podoba się polityka Prawa i Sprawiedliwości. Ponieważ na spotkanie z premierem nie zostali wpuszczeni, stanęli na trasie przejazdu i wyrażali swoje poglądy, wznosząc okrzyki.
O zdarzeniach, do których wtedy doszło, opowiadał jeden z protestujących, Andrzej Sułkowski. Jak stwierdził, w pewnym momencie podszedł do nich Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. – Nie wpuścili nas na spotkanie. Staliśmy przy wjeździe i czekaliśmy na premiera. Przed nami stali z SOP-u, policji i kilku samorządowców z PiS-u, którzy wcześniej weryfikowali, kto może wejść na spotkanie w budynku starostwa. Tłum krzyczał "wstyd, hańba". Podszedł do nas burmistrz i zapytał: "i o co państwu chodzi?". Ktoś krzyknął, że "będziesz siedział". I wtedy Strzechmiński pokazał wulgarne gesty – przekazał Sułkowski.
Nie przeprosi, bo czuł się obrażony
Sytuację nagrał lokalny portal lebork24.info. Na wideo widać, jak odchodząc, burmistrz pokazuje gest Kozakiewicza i środkowy palec.
To kolejna podobna reakcja lokalnego polityka na protesty przeciwników PiS: jak opisywaliśmy wcześniej 9 lipca burmistrz Rypina Paweł Grzybowski z rąk jednego z mężczyzn wyrwał transparent z krytycznym wobec premiera hasłem. Mieszkańcy miast, do których przyjeżdżają politycy PiS, nie są też wpuszczani na spotkania z nimi.
Burmistrz Strzechmiński skomentował swoje zachowanie w rozmowie z reporterką TVN24. Uważa, że to on był obrażany i przyznał, że pokazał gest Kozakiewicza, który dla niego nie jest obraźliwy. – To, co usłyszałem, było poniżej krytyki. Ja mam również prawo do szacunku. Ja absolutnie nie żałuję tego gestu i nie mam się przyjemności kajać przed kimkolwiek. Ja nie pozwolę się obrażać i przypisywać mi rzeczy, których nie zrobiłem! – powiedział.
Kontakty biznesowe
Burmistrz Łeby od lat kojarzony jest z Prawem i Sprawiedliwością. W ubiegłym roku "Gazeta Wyborcza" opisała, że sprzedał Danielowi Obajtkowi za 1,7 miliona złotych pensjonat i restaurację Zatoka Aniołów. Później spółka otrzymała jeszcze unijne dofinansowanie przyznawane przez Lokalną Grupę Działania "Dorzecze Łeby" w wysokości 89 tysięcy złotych.
"Wyborcza" wyjaśnia, że stowarzyszenie LGD "Dorzecze Łeby" tworzy kilka samorządów. Wiodącą rolę ma pełnić Łeba. Jednym z członków stowarzyszenia jest natomiast burmistrz Strzechmiński, ale przekonywał on, że nie uczestniczył w procesie przyznawania dotacji.
Strzechmiński w ostatnich wyborach samorządowych startował jako kandydat niezależny.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: lebork24.info