Sąd uniewinnił Rafała K., oskarżonego o kierowanie gróźb pozbawienia życia wobec burmistrza Łeby. Mężczyzna w styczniu miał podejść w sklepie do Andrzeja Strzechmińskiego z nożem w ręku i dotknąć nim jego ramienia. - Zebrany materiał dowodowy nie dał podstaw, by uznać oskarżonego winnym zarzucanego czynu - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia.
Wyrok zapadł we wtorek przed Sądem Rejonowym w Lęborku. 40-letni Rafał K. odpowiadał za to, że 24 stycznia 2020 roku w jednym ze sklepów w Łebie (Pomorskie) groził pozbawieniem życia lub spowodowaniem uszkodzenia ciała burmistrzowi Andrzejowi Strzechmińskiemu. Z ustaleń śledztwa wynikało, że oskarżony, przechodząc obok burmistrza, otarł o jego ramię ostrze trzymanego w prawej dłoni noża stalowego z drewnianą rękojeścią o łącznej długości ok. 28 cm.
We wtorek sędzia Natalia Jesionek uniewinniła Rafała K. od zarzucanego mu czynu i zwolniła z zapłaty kosztów sądowych. - Zebrany materiał dowodowy nie dał podstaw, by uznać oskarżonego winnym zarzucanego czynu – mówiła sędzia w uzasadnieniu wydanego wyroku.
Jesionek przytoczyła treść art. 190 Kodeksu karnego i podkreśliła, że oskarżony nie wypełnił znamion czynu zabronionego. Dodała, że w rozpoznawanej przez sąd sprawie "mieliśmy do czynienia z sytuacją niestandardową, z sytuacją gróźb niewerbalnych". Zaznaczyła też, że takie występują, jednak w ocenie sądu, w tym przypadku brak jest dowodów na to, że oskarżony miał jakikolwiek powód, by grozić pokrzywdzonemu i chcieć te groźby spełnić. Sędzia zaznaczyła, że jak wynika ze złożonych zeznań, pokrzywdzony z oskarżonym nie rozmawiali ze sobą, nie mieli sporów. W ocenie sądu nie było okoliczności uzasadniających obawę spełnienia gróźb. W tej sytuacji nie można mówić o przestępstwie. - Sąd nie znajduje żadnego uzasadnienia, by doszło do jakichkolwiek gróźb karalnych – powiedziała sędzia Jesionek.
We wtorek na sali rozpraw nie było oskarżonego i pokrzywdzonego. Wyrok nie jest prawomocny.
Matka oskarżonego przegrała wybory samorządowe
Na jednej z rozpraw, która odbyła się 21 lipca pokrzywdzony burmistrz Łeby zeznał, że Rafał K. niespodziewanie klepnął go nożem na wysokości klatki piersiowej. Zaznaczył, że od czasu sprawowania funkcji burmistrza "w zasadzie co roku spotykają mnie od mieszkańców, osób prowadzących działalność jakieś dziwne sytuacje". Wymienił przy tym nocne wtargnięcie dwóch mężczyzn na jego posesję, opluwanie oraz wielokrotne oblewanie nieruchomości kwasem mlekowym. Dodał, że w ciągu ostatnich trzech lat w związku z tymi agresywnymi zachowaniami prowadzone były trzy sprawy w sądzie, w których był pokrzywdzonym. - Mam prawo obawiać się o własne życie – mówił wówczas na rozprawie Strzechmiński. Podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania, z których wynikało, że Rafał K. zaszedł go od tylu, z prawej strony i w prawej dłoni miał narzędzie, które wyglądało na nóż.
Rafał K. nie przyznał się w toku śledztwa do zarzucanego mu czynu. Tłumaczył, że nie miał przy sobie noża, tylko centrator do rur, który jest tępym narzędziem i nie można nim zrobić krzywdy. Wielokrotnie w śledztwie wyjaśniał, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy, że nie miał żadnych zatargów z burmistrzem. Twierdził również, że na jego zachowanie w sklepie 24 stycznia miały nie mieć wpływu przegrane wybory samorządowe, w których startowała jego matka. Rafał K. nie potrafił wyjaśnić, dlaczego dotknął burmistrza narzędziem i dlaczego wniósł je do sklepu. Mówił natomiast, że w ogóle nie zamierzał tam wchodzić. Zrobił to tylko dlatego, by żona kupiła mu papierosy. Do gróźb z użyciem noża wobec burmistrza Strzechmińskiego miało dojść 24 stycznia 2020 r. ok. godz. 19. Pokrzywdzony złożył zawiadomienie na policji 27 stycznia, wskazując sprawcę. 28 stycznia Rafał K. został doprowadzony do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzut.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Andrzej Strzechmiński