Ponad 100 osób z branży turystycznej protestowało na granicy polsko-niemieckiej w Świnoujściu. Domagali się jak najszybszego otwarcia granic. - Potrzebujemy turystów, żeby mieć pracę i móc zarabiać pieniądze. Jesteśmy już na skraju przepaści - mówią protestujący.
"Szlabany w górę, chcemy pracować", "Ratujmy turystykę”, "Chcemy pracy" - między innymi z takimi hasłami wyszli na ulicę przedstawiciele branży turystycznej. Manifestacja zaczęła się około godziny 11 na dawnym przejściu granicznym Świnoujście-Ahlbeck. Wzięło w niej udział ponad 100 osób.
- Chcemy, żeby jak najszybciej otworzono granice, ponieważ potrzebujemy turystów, żeby mieć pracę i móc zarabiać pieniądze. Jesteśmy już na skraju przepaści - mówił jeden z protestujących.
Od poniedziałku możliwe jest wznowienie działalności hotelarskiej. Jednak właściciele, którzy prowadzą pensjonaty i hotele przy granicy, mówią, że 90 procent ich klientów to obcokrajowcy m.in. z Niemiec czy Skandynawii.
Dlatego apelują do premiera Mateusza Morawieckiego o zmianę przepisów oraz otwarcie granic dla międzynarodowego ruchu turystycznego. Jak przekonują organizatorzy protestu, otwarcie granic jest kluczowe, aby mogli wrócić do prowadzenia swojej działalności.
Hotele otwarte, ale trzeba przestrzegać procedur
Zgodnie z decyzją rządu od 4 maja Polska weszła w drugi etap luzowania obostrzeń związanych z epidemią COVID-19. Zmiany dotyczą właśnie m.in. hoteli i innych obiektów turystycznych.
Żeby uruchomić obiekt, trzeba spełnić szereg wytycznych związanych z bezpieczeństwem obsługi i pracowników hotelu, a także obostrzeń związanych z bezpieczeństwem gości. Należy np. pamiętać o umieszczeniu środków ochrony indywidualnej (rękawiczek czy płynów dezynfekcyjnych) oraz o zakazie użytkowania pomieszczeń wspólnych.
Powstały też szczegółowe wytyczne związane z częstotliwością sprzątania pokoi oraz procedury, których należy przestrzegać w przypadku stwierdzenia zakażenia u gościa.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24