Na 4 września wyznaczył gdański sąd okręgowy termin ogłoszenia wyroku w sprawie śmierci dwojga dzieci w rodzinie zastępczej w Pucku. Prokuratura zażądała 25 lat więzienia dla matki zastępczej, która miała przyczynić się do śmierci obojga dzieci oraz 13 lat dla jej męża.
W lipcu 2012 r. w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej, opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci, doszło do śmierci 3-letniego chłopca. W wrześniu 2012 r. w tej samej rodzinie zmarła jego 5-letnia siostra.
Rodzice zastępczy: dziś 34-letnia Anna C. oraz 41-letni Wiesław C. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura w Pucku ustaliła, że dzieci zmarły wskutek pobicia i oskarżyła oboje o śmiertelne pobicie chłopca, a kobietę dodatkowo o zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" dziewczynki.
Obojgu postawiono też zarzut znęcania się nad dziećmi. Przed sądem mężczyzna przyznał się do znęcania, zaprzeczył udziałowi w pobiciu. Kobieta nie przyznała się do winy.
Przesądziły zeznania dzieci
W piątek gdański sąd okręgowy zakończył postępowanie w tej sprawie, a strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator Piotr Styczewski zażądał dla kobiety łącznej kary 25 lat więzienia, a dla Wiesława C. - 13 lat pozbawienia wolności.
W opinii prokuratora o winie małżeństwa przesądzają m.in. zeznania dzieci, które były w domu w momencie obu zdarzeń. Styczewski przypomniał, że wersję zdarzeń przedstawioną przez prokuraturę potwierdzili także w dużej mierze sami małżonkowie, którzy tuż po zatrzymaniu przyznali się do większości zarzuconych im czynów.
Zdaniem prokuratora to właśnie te zeznania są najbardziej wiarygodne, w przeciwieństwie do późniejszych, w których małżonkowie umniejszali swój udział w przestępstwach.
"Nie godziłam się na śmierć"
Obrońca z urzędu Wiesława C. przypomniał, że mężczyzna przyznał się do znęcania nad dziećmi, ale przed sądem wykluczył swój udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka, twierdząc, że wcześniej przyznał się do winy z chęci "odciążenia żony". Adwokat prosił o łagodną karę dla mężczyzny. Sam oskarżony po udzieleniu mu przez sąd głosu powiedział: "żałuję za to, co zrobiłem".
Z kolei obrońca z urzędu Anny C. - Borys Laskowski, wniósł o jej uniewinnienie. Powiedział, że kobieta dbała o powierzone jej dzieci - właściwie je ubierała i zabierała do lekarza. W opinii adwokata "tak naprawdę nikt nie wie, co dokładnie wydarzyło się w domu małżeństwa", a oskarżenie oparte jest na zeznaniach, których nie potwierdzają inni świadkowie.
- Nie chciałam, nie zamierzałam, nie godziłam się na śmierć dzieci. Bardzo mi ich brakuje - powiedziała przed sądem Anna C.
"Wezwali pomoc około godzinę po wypadku"
Najsurowszej kary - dożywocia dla obydwojga oskarżonych - zażądał w piątek w sądzie Piotr Pawłowski, pełnomocnik biologicznych rodziców zmarłych dzieci (są oskarżycielami posiłkowymi w sprawie). Adwokat jest zdania, że nie tylko Anna C., ale też Wiesław C. dopuścił się zabójstwa.
W jego opinii mężczyzna nie tylko wziął udział w pobiciu 3-latka, ale też godził się na jego śmierć opóźniając wezwanie karetki (sami rodzice zastępczy zeznali, że wezwali pomoc około godzinę po wypadku). Pawłowski zarzucił też puckiej prokuraturze zaniedbania w śledztwie po śmierci pierwszego dziecka.
Dwoje dzieci zmarło
W styczniu 2012 r. do rodziny zastępczej C., mającej dwójkę własnych dzieci w wieku 2 i 9 lat, trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat. W lipcu w domu rodziny C. doszło do śmierci powierzonego jej 3-letniego chłopca. Pucka prokuratura uwierzyła wówczas opiekunom, którzy wyjaśniali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. Na możliwość śmierci na skutek wypadku wskazywały też wyniki sekcji zwłok.
Gdy we wrześniu w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia siostra Kacpra, małżeństwo C. utrzymywało, że Klaudia także zmarła w wyniku wypadku. Po otrzymaniu wyników sekcji zwłok 5-latki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, śledczy zdecydowali o zatrzymaniu małżeństwa.
Rodzina zastępcza sposobem na życie?
W piątek, w swojej mowie końcowej prokurator przypomniał, że małżeństwo C. w momencie, gdy zdecydowało się zostać rodziną zastępczą, miało kłopoty ze spłatą kredytu hipotecznego zaciągniętego na budowę domu. Anna C. była w tym czasie na urlopie wychowawczym.
Prokurator przekonywał, że prowadzenie rodziny zastępczej mogło być w tym przypadku sposobem na życie. Dodał, że opieka nad piątką powierzonych dzieci była trudna, bo maluchy były zaniedbane. Prokurator zaznaczył też, że rodzina C. nie otrzymała należytej pomocy z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md/mz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24