Jego stan jest wciąż ciężki, ale stabilny; widoczna jest nawet "delikatna poprawa" - poinformowali lekarze z gdańskiego szpitala, do którego trafił mężczyzna po wypadku w Wyszecinie. W zderzeniu aut zginęła jego żona, która była w siódmym miesiącu ciąży. 3-letniemu dziecku, z którym podróżowali, praktycznie nic się nie stało, jest pod opieką krewnych. Pijany 37-latek, który spowodował tragedię, wczoraj trafił do aresztu.
Do wypadku doszło w sobotę w nocy w Wyszecinie (woj. pomorskie). Audi a4 zderzyło się z fiatem punto, którym jechali młoda kobieta w ciąży oraz 44-letni mężczyzna i 3-latek. Kobieta zginęła na miejscu, lekarze walczyli o dziecko, które nosiła - bez powodzenia.
"Jest światełko w tunelu"
Mąż zmarłej kobiety trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Lekarze jego stan oceniali jako ciężki. We wtorek rano stwierdzili, że stan pacjenta trochę się poprawił.
- Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Po nocy widać delikatną poprawę. Pacjent leży na oddziale Intensywnej terapii UCK. Oczywiście jeszcze wszystko może się zdarzyć, ale widać światełko w tunelu - mówi w rozmowie z TVN24 Tomasz Stefaniak, z-ca dyrektora naczelnego ds. lecznictwa UCK.
3-letnie dziecko nie odniosło poważnych obrażeń. Teraz przebywa u rodziny. - W tym przypadku pomoc psychologiczna nie jest jeszcze potrzebna, bo to 3-letnie dziecko nie ma świadomości, co się wydarzyło - mówi w rozmowie z tvn24.pl Dariusz Witek-Pogorzelski z wejherowskiej prokuratury.
Na proces poczeka w areszcie
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Wejherowie zdecydował, że 37-latek najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Usłyszał też zarzut spowodowania pod wpływem alkoholu śmiertelnego wypadku oraz kierowania pojazdem bez odpowiednich uprawnień pod wpływem alkoholu. Grozi mu za to do 12 więzienia.
Mężczyzna przyznał się do winy, choć nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania. Kierowca opowiedział też podczas przesłuchania o przyjęciu towarzyskim, z którego wracał. Jak twierdzi, wypił 8 piw, a potem postanowił, że sam wróci do domu.
Nie raz jeździł po pijaku
Okazuje się, że mężczyzna nie pierwszy raz prowadził auto, będąc pod wpływem alkoholu. W ciągu ostatnich kilku lat policjanci trzykrotnie zatrzymywali go, gdy nietrzeźwy jechał samochodem. Za każdym razem otrzymywał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Ostatni obowiązuje do 2017 roku. Poza tym trzy razy przyłapano 37-latka w stanie "po spożyciu", czyli kiedy miał od 0,2 do 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Mieszkańcy Wyszecina są w szoku. Jedna z kobiet w rozmowie z reporterem TVN 24 powiedziała, że nie potrafi zrozumieć tragedii, jaka się tam wydarzyła. - Oni wracali z chrzcin. Tu jechała cała rodzina, auto za autem. To, co się stało, jest okropne i nie do przeżycia. Nie chciałabym być na ich miejscu - powiedziała poruszona kobieta.
Tutaj doszło do wypadku:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KWP Gdańsk