Janusz Adamski, jako pierwszy Polak, zdobył Mount Everest wyjątkową trasą, przecinającą granicę nepalsko-chińską. Sukces okupił... zakazem wspinania w Himalajach przez 10 lat. – Nie żałuję, bo to było wielkie przeżycie i wielki sukces – zapewnia.
- Będąc 11 lat temu po raz pierwszy na Mount Evereście wiedziałem, że tam wrócę – mówi 48-letni himalaista. Zabrał wtedy nawet ze sobą odłamek skały z najwyższego szczytu Ziemi, który obiecał odłożyć przy kolejnym wejściu.
Ryzykowny plan
W jego głowie zaświtał pomysł, by tym razem zdobyć górę w sposób wyjątkowy. Zdecydował się na opcję ryzykowną i trudną do przeprowadzenia – trawers, czyli wejście północną stroną i zejście południową.
W dodatku chciał to zrobić w sposób jak najbardziej samodzielny – bez korzystania z pomocy tragarzy i pomocy innych himalaistów. – Wszystko, czego potrzebowałem, niosłem na swoich plecach – podkreśla. Jego plecak ważył 20 kilogramów.
Przez rok intensywnie się przygotowywał. – Poświęciłem się temu projektowi bez reszty – zapewnia. Musiał praktycznie codziennie ćwiczyć, by być przygotowanym zarówno pod kątem wytrzymałościowym, jak i siłowym. Ogromną pracą było także opracowanie logistyki wyprawy.
Jeden z nielicznych
- Przede mną tylko 15 osób zdecydowało się przejść tą trasą. Nie tylko dlatego, że jest ryzykowna i ciężka fizycznie, ale także dlatego, że to tak, jakby planować dwie wyprawy w jednej. Niemożliwe jest także uzyskanie zgody władz chińskich na przekroczenie granicy w tym miejscu – mówi nam pan Janusz. – Miałem więc pełną świadomość konsekwencji prawnych.
Wreszcie 21 maja udało mu się. Himalaista zdobył szczyt i rozpoczął zejście południową stroną. – To był najbardziej ryzykowny moment wyprawy, bo nie wiedziałem, jakie warunki panują po drugiej stronie – tłumaczy Adamski. Szczęśliwie dotarł do obozu, gdzie już czekał na niego Andrzej Ziółkowski, który koordynował wyprawę po nepalskiej stronie.
- Bezpiecznie dotarłem do Katmandu i tam zgłosiłem się do władz, opowiadając o mojej sytuacji. Niestety, wyjaśnienie sprawy zabrało aż trzy tygodnie, bo w Nepalu trwała kampania przedwyborcza i sprawa mojego trawersu była traktowana trochę, jak gorący kartofel i przerzucana z biurka na biurko – opowiada podróżnik. W końcu, dzięki pomocy między innymi konsula honorowego w Nepalu oraz przedstawicieli ambasady w Indiach, wydano decyzję.
Teraz będzie odwyk
Nałożono na niego 10-letni zakaz wspinania w Nepalu oraz roczny zakaz wjazdu. – Sankcje okazały się trochę mniej dotkliwe niż się spodziewałem, bo zrezygnowano z kary finansowej – cieszy się Adamski. – Nie żałuję, bo to było wielkie przeżycie i wyczyn sportowy. Jest Karakorum, cały Pakistan do wspinania. Myślę, że te 10 lat jakoś zagospodaruję – dodaje.
W najbliższym czasie Adamski planuje jednak odpoczynek od gór. – Jestem na chwilowym odwyku górskim – śmieje się. Ma jednak świadomość, że pragnienie podróży wróci prędzej, czy później i już pewne pomysły snują mu się po głowie.
Janusz Adamski od kilkunastu lat uczestniczy w wysokogórskich wyprawach. Jest trzecim Polakiem, który zdobył Koronę Ziemi, czyli najwyższe szczyty na wszystkich kontynentach. Na Mount Everest pierwszy raz wspiął się w 2006 roku.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Janusz Adamski