Henryk Z., który po odbyciu kary 25-lat więzienia został skierowany na leczenie w zamkniętym ośrodku, chce go opuścić. Seryjny gwałciciel i morderca po raz kolejny próbuje przekonać sąd, że na wolności nie byłby zagrożeniem dla społeczeństwa. Jego pełnomocnik złożył już skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Decyzja w tej sprawie może zapaść nawet za kilka miesięcy.
Henryka Z. odwołuje się od orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który po wysłuchaniu biegłych stwierdził, że jest on wciąż groźny dla społeczeństwa i wymaga dalszego leczenia w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. CZYTAJ WIĘCEJ O DECYZJI SĄDU
Teraz seryjny gwałciciel i morderca chce, by to Sąd Najwyższy przeanalizował jego sprawę i uchylił wcześniejsze orzeczenia. Liczy, że w końcu uda mu się odzyskać wolność.
- Trochę zwlekałem z tą skargą, bo czekałem na ewentualny wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Ten miał stwierdzić, czy ustawa o bestiach na podstawie, której Henryk Z. został umieszczony w ośrodku w Gostyninie jest zgodna z konstytucją. Niestety nie ma jeszcze rozstrzygnięcia - tłumaczy mec. Marcin Szyling, pełnomocnik Z.
Henryk Z. chce być leczony na "wolności"
Złożenie wniosku nie oznacza jednak, że mężczyzna wyjdzie na wolność. Ne wstrzymuje to bowiem dotychczasowej decyzji o umieszczeniu w ośrodku zamkniętym w Gostyninie na pół roku, czyli do połowy grudnia tego roku. Tam mężczyzna przebywa pod stałą opieką lekarzy psychiatrów.
Henryk Z. uważa, że terapię, której został poddany w zamkniętym ośrodku już przyniosła określony skutek i dlatego nie ma potrzeby, aby dalej przebywał w izolacji.
- Jego zdaniem nie ma już powodów, dla których musiałby przebywać w zamkniętym ośrodku. Uważa, że popędy, które kiedyś nim kierowały teraz nie mają już wpływu na jego zachowanie, a za popełnione przestępstwa już raz odpowiedział - tłumaczy Szyling.
Decyzja za kilka miesięcy?
Zgodnie z procedurą skarga kasacyjna najpierw wpłynęła do Sądu Apelacyjnego. Ten sprawdzi czy spełnia ona wszelkie wymogi. Dopiero potem przekaże ją do Sądu Najwyższego, który podejmie decyzję czy zajmie się tą sprawą. - Wszystko to może potrwać nawet kilka miesięcy. Jeśli decyzja nie będzie korzystna dla mojego klienta to można też pomyśleć nad skierowaniem sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - mówi Szyling.
Jest jeszcze jedna "furtka", z której Z. może skorzystać, by wyjść na wolność. - Ustawa przewiduje, że osoby izolowane mogą co pół roku ubiegać się o badanie biegłych sądowych, którzy powinni przedstawić jakie są rezultaty leczenia. Henryk Z. może złożyć taki wniosek najszybciej w listopadzie - dodaje Szyling.
Seryjny gwałciciel
W 1975 roku został skazany na pięć lat więzienia za zgwałcenie 10-letniej dziewczynki. Wolność odzyskał po zaledwie dwóch latach odsiadki. Miesiąc później skrzywdził 15-letniego chłopca. W 1980 roku ponownie wyszedł na wolność. Milicjanci zatrzymali go podczas dokonywania gwałtu na 10-latku. Po trzech latach z więzienia trafił do szpitala psychiatrycznego, skąd uciekł. Tym razem jego ofiarą padł 8-letni chłopczyk. Henryk Z., złapany, wrócił do szpitala, skąd również udało mu się uciec. W 1990 roku brutalnie zgwałcił 5-miesięczne niemowlę, które następnie zabił. Sąd orzekł karę 25 lat więzienia. Mężczyzna skończył ją odsiadywać 17 stycznia 2015 roku.
Ostatnie lata z 25-letniego wyroku Henryk Z. spędził na oddziale dla więźniów "stwarzających poważne zagrożenie społeczne" Zakładu Karnego w Sztumie.
Biegły się "nie wyrobił"
Wniosek o uznanie Henryka Z. za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych i umieszczenie go w ośrodku z zaburzeniami dysocjacyjnymi w Gostyninie do gdańskiego sądu złożył dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie, gdzie mężczyzna odsiadywał karę 25 pozbawienia wolności.
Po wprowadzeniu nowej ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi dyrektorzy placówek penitencjarnych muszą składać wnioski o izolację szczególnie niebezpiecznych więźniów, którym kończy się okres odbywania kary. Argumentują je badaniami przeprowadzanymi w zakładzie karnym.
Wniosek trafił do sądu 24 lipca. Nie mógł zostać jednak rozpatrzony przed zakończeniem odbywania kary przez mężczyznę (17 stycznia 2015 roku), bo akta sprawy znajdowały się u biegłego, który przez pół roku nie zdołał przygotować opinii (biegły oddał je dopiero po nagłośnieniu sprawy przez TVN24).
Biegły został wyznaczony przez sąd 12 sierpnia. We wrześniu zobowiązał się do przygotowania opinii do końca listopada. Pierwszy raz zbadał jednak więźnia dopiero 22 grudnia, mimo że już na początku miesiąca został ponaglony przez sąd.
Cztery tygodnie obserwacji i wyrok
Jeszcze w lutym br. Henryk Z. decyzją Sądu Okręgowego w Gdańsku, trafił na badania w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dysocjalnym w Gostyninie. Psychiatrzy, psychologowie i seksuolodzy obserwowali mężczyznę 24 godziny na dobę. Specjaliści sprawdzali też, czy u mężczyzny zachodzą zmiany w układzie nerwowym. Po zakończeniu obserwacji gwałciciel wrócił na wolność.
Opinia biegłych z Gostynina trafiła do sądu w marcu br. Eksperci, którzy ją przygotowali, złożyli zeznania podczas rozprawy 20 marca br.. Ich zdaniem Henryk Z. jest zbyt niebezpieczny, by mógł przebywać na wolności. Sąd Okręgowy w Gdańsku wziął pod uwagę ich opinię i postanowił umieścić Henryka Z. w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Zdecydował ponadto, że co pół roku biegli będą musieli przekazywać do sądu informacje o przebiegu terapii, a sąd będzie na bieżąco podejmował decyzję o dalszym losie Henryka Z. Uzasadnienie sądu zostało utajnione.
W kwietniu br. Henryk Z. napisał list otwarty, który przekazał swojemu obrońcy prosząc, by materiał trafił do mediów. Seryjny gwałcicieli podkreślał w nim, że nie chce być drugi raz karany za te same czyny. Stwierdził nawet, że jest gotowy poddać się kastracji, ale w Polsce jest to nielegalne.
Henryk Z. próbował się jeszcze odwoływać od orzeczenia Sądu Okręgowego, ale w maju br. Sąd Apelacyjny w Gdańsku oddalił jego apelację.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24