W pożarze mieszkania w Gdyni zginęła 64-letnia kobieta, ranny 72-latek trafił do szpitala. Z płonącego budynku strażacy wynieśli też nieprzytomnego psa. Suczkę udało się uratować. 17-letnia Becia trafiła do schroniska. Jak wstępnie ustalili policjanci, przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia przez niedopałek papierosa.
Do tragicznego pożaru doszło w czwartek (30 stycznia) w jednym z mieszkań przy ulicy Pułkownika Dąbka w Gdyni. Służby zgłoszenie dostały po godzinie 21. Jak przekazała nam kom. Jolanta Grunert z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni, mimo reanimacji nie udało się uratować 64-letniej kobiety. Ranny 72-latek trafił do szpitala.
- Strażacy znaleźli w płonącym budynku nieprzytomnego czworonoga. Zwierzę natychmiast zostało wyniesione na zewnątrz, gdzie policjanci zorganizowali dostarczenie tlenu od strażaków. Dzięki szybkiej i skutecznej akcji ratunkowej pies odzyskał przytomność - dodała Grunert.
17-letnia Becia może trafić do adopcji
Funkcjonariusze przewieźli suczkę do kliniki weterynaryjnej, a po badaniach trafiła ona do schroniska "Ciapkowo" w Gdyni.
Jak przekazał nam Jarosław Florek, kierownik schroniska, suczka to 17-letnia Becia. Pracownicy ją znają - kiedyś uciekła właścicielce i trafiła do nich.
- Suczka nadal u nas jest, jej właścicielka zginęła w pożarze- powiedział Florek.
Dodał, że Becia musi przejść teraz kwarantannę. Jeśli nikt się po nią nie zgłosi, zostanie zaszczepiona i trafi do adopcji.
Policja nadal ustala dokładne okoliczności pożaru, do którego doszło w Gdyni. Jak przekazała kom. Jolanta Grunert, według wstępnych ustaleń, przyczyną zaprószenia ognia mógł być niedopałek papierosa.
Autorka/Autor: MAK/tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KMP Gdynia