Sąd uniewinnił w środę Marka W., kapitana statku, który w lipcu 2017 roku zdecydował się przepłynąć pod zamykającą się przeprawą na Motławie. Zrobił to w ostatniej chwili. Na pokładzie było 139 pasażerów. - Wydał komendę "cała naprzód" i podjął decyzję, aby przepłynąć pod kładką, co w ocenie sądu i biegłego, było decyzją jak najbardziej uzasadnioną i prawidłową - uzasadniała sędzia. Wyrok nie jest prawomocny.
Wyrok zapadł w środę przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe w Gdańsku. Kapitan statku z pasażerami na pokładzie w ostatnim momencie przepłynął pod opuszczającą kładką dla pieszych na Motławie w Gdańsku. Marek W. odpowiadał za "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach".
Jak podkreśliła w uzasadnieniu wyroku sędzia Adrianna Kłosowska, oskarżony kapitan podjął słuszną decyzję o szybkim przepłynięciu statkiem pod kładką.
- W momencie kiedy dziób statku znajdował się już przy przęśle opadającej kładki nie było możliwości, żeby jednostkę zatrzymać. Dlatego też kapitan wydał komendę "cała naprzód" i podjął decyzję, aby przepłynąć pod kładką, co w ocenie sądu i biegłego, było decyzją jak najbardziej uzasadnioną i prawidłową. I co ważne, znajdującą oparcie w przepisach żeglugowych - powiedziała sędzia.
Zaznaczyła, że w "żaden sposób nie doszło do narażenia na niebezpieczeństwo" pasażerów.
- Dzięki takiej decyzji kapitana uniknięto wręcz katastrofy. Zarówno z opinii biegłego, jak i zapisu monitoringu wynika, że gdyby kapitan podjął decyzję o zatrzymaniu statku, to zatrzymałby się on dokładnie pod kładką, czyli kładka opadłaby na jednostkę - dodała sędzia.
Nieprawidłowe oznakowanie kładki
Sąd zwrócił również uwagę na nieprawidłowe oznakowanie kładki.
- Oznakowanie w okolicach kładki, co wynika z opinii biegłego, było niewłaściwe. Osoby kierujące jednostkami nie miały możliwości dostrzeżenia wyświetlanego oznakowania z uwagi na różne czynniki m.in. atmosferyczne. Poza tym, sygnał dźwiękowy o tym, że kładka się opuszcza był zbyt cichy, kapitan mógł tego nie słyszeć - ocenił sąd.
Zwrócił też uwagę, że oskarżony próbował nawiązać kilka razy, bez powodzenia, kontakt poprzez radiotelefon z operatorem kładki.
- Sytuacja była taka, że kapitan próbował jednostkę zatrzymać, jednocześnie próbując nawiązać kontakt z kładką w celu opóźnienia jej opuszczenia. Trzeba zaznaczyć, że opuszczanie takiej kładki jest powolne i jej ruch z odległości również mógł być przez kapitana niewidoczny od samego początku. W pewnym momencie operator kładki podjął decyzję, aby dać kapitanowi sygnał do zatrzymania jednostki i użył w tym celu lizaka, co jest nieprawidłowe, bo według przepisów na wyposażeniu kładki powinna znajdować się czerwona flaga. Sygnały lizaka dla kapitana również były niewidoczne - powiedziała sędzia Kłosowska.
Wyrok sądu nie jest prawomocny. Prokurator Anna Augustyniak powiedziała dziennikarzom, że prokuratura wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku i dopiero wówczas podejmie decyzję o ewentualnym złożeniu apelacji. Na ostatniej rozprawie prokuratura wnioskowała dla Marka W. o karę roku więzienia.
Marek W. nie był obecny w sądzie.
Pod kładką
Do zdarzenia doszło 25 lipca 2017 roku na Motławie w Gdańsku. W trakcie opuszczania ruchomej kładki dla pieszych przepłynął pod nią statek pasażerski Danuta. Jednostka poruszała się w kierunku przystani Zielona Brama.
Jak ustalono w śledztwie, które prowadziła Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście, statek poruszał się zbyt szybko: kierujący nim oskarżony Marek W. znacznie przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość. Jednostka płynęła, mimo że znajdująca się na jej drodze kładka zaczęła się opuszczać.
Według prokuratury, Marek W. w końcu rozpoczął hamowanie, ale stało się to zbyt późno, jednostka wpłynęła pod opuszczające się przęsło i przepłynęła pod nim. Tylko szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że kładka nie zahaczyła o statek i nie ucierpiały osoby przebywające na jego pokładzie.
Statkiem podróżowało 139 pasażerów.
Takie same zarzuty, jak kapitan w marcu 2019 roku usłyszał także operator kładki. Jak ustalili śledczy, mężczyzna, pomimo zbliżania się statku pasażerskiego z nadmierną prędkością, kontynuował manewr opuszczania kładki, a w sytuacji kolizyjnej mógł ją awaryjnie zatrzymać. Proces operatora kładki wciąż trwa.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: ZDiZ Gdańsk