Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że na drodze S7, na której doszło do karambolu obowiązywało ograniczenie do 50 km/h. - Jest to o 30 km/h mniej niż wcześniej podawano - wyjaśnił Mariusz Duszyński i dodał, że prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sądu o niearesztowaniu podejrzanego. Do karambolu doszło 18 października wieczorem na S7 koło Gdańska. Czworo dzieci zginęło, a 15 osób zostało rannych.
Podczas piątkowej konferencji prasowej Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku poinformował, że w miejscu, gdzie doszło do tragicznego w skutkach wypadku na drodze S7 ograniczenie było do 50 km/h, czyli o 30 km/h mniej niż wcześniej podawano. Informację tę potwierdził w rozmowie z TVN24 także rzecznik GDDKiA.
- Przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia w dzień i w nocy. Radiowóz przejechał odcinek trasy S7 prowadzący do miejsca katastrofy. Miało to na celu sprawdzenie, co kierowca widział. Jest to materiał pomocniczy, który prawdopodobnie będzie wykorzystany przez biegłego, który będzie opiniować w tej sprawie - wyjaśnił. - Zweryfikowano, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy ograniczenie prędkości wynosiło 50 km/h,a nie jak wcześniej ustalono 80 km/h. Oznacza to, że podejrzany znacznie przekroczył dozwoloną prędkość na tym odcinku drogi - dodał.
Znak informujący o ograniczeniu prędkości do 50 km/h znajdował się około 400 metrów przed miejscem katastrofy.
Powołano także biegłego z zakresu mechanoskopii celem przeprowadzenia badań technicznych tira oraz dwóch aut osobowych. - Na ten moment nie ma informacji, co zostało w tej kwestii ustalone - przekazano. Zwrócono się także do Wojewódzkiego Inspektora Drogowego w Olsztynie o przeprowadzenie kontroli dotyczącej m.in. czasu pracy podejrzanego w dniach 17/18 października.
Jak ustalili śledczy, 37-letni kierowca tira, który był sprawcą wypadku, był trzeźwy, nie miał też w organizmie śladu substancji psychoaktywnych. Jak podała prokuratura, jechał z prędkością 89 km/h.
Zażalenie na brak aresztu
- Właśnie zostało złożone zażalenie na brak tymczasowego aresztowania w Sądzie Rejonowym w Gdańsku – powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński. Dodał, że na razie nie będzie odnosił się do treści zażalenia, bo z argumentami będzie w pierwszej kolejności zapoznawał się sąd.
Nie żyje czwórka dzieci
W karambolu na drodze ekspresowej S7 w Borkowie koło Gdańska zginęło rodzeństwo: 12-letni Tomek i 9-letnia Eliza. Do ich identyfikacji potrzebne były badania DNA. O ustaleniach śledczych poinformował Wojciech Dunst z Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim. - Było to niestety rodzeństwo: Eliza w wieku 9 lat i Tomek w wieku 12 lat, którzy samochodem podróżowali z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa ze swoim ojcem, który też jest ranny w wyniku tej katastrofy i przebywa obecnie w szpitalu w Gdańsku - przekazał.
Wcześniej służby informowały, że wśród ofiar byli także chłopcy: 7-letni Nikodem i 10-letni Mikołaj.
Do karambolu doszło 18 października wieczorem na S7 koło Gdańska, między wjazdem Lipca a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy w Borkowie. W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarówki, którymi łącznie podróżowało 56 osób. Cztery osoby zginęły, a 15 zostało rannych.
CZYTAJ TEŻ: "Nie możemy się pogodzić z tak nagłym odejściem tych wspaniałych dzieci". Eliza i Tomek zginęli na S7
Podejrzanym jest zawodowy kierowca
37-latek, który jest podejrzany o spowodowanie wypadku to zawodowy kierowca, posiadał wszystkie uprawnienia. - (Przed nami - red.) ustalenia stanu zdrowia kierowcy, który mówi, że nie pamięta przebiegu zdarzenia. Musimy ustalić, czy kierowca mógł zasnąć, czy może były to jakieś przyczyny zdrowotne - tłumaczył Dunst.
Śledczy ustalili, że kierowca nie hamował - pojazd wytracił prędkość "na skutek uderzenia w samochody poprzedzające go i barierę energochłonną". Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim.
ZOBACZ TAKŻE: Szukają kierowców, którzy byli świadkami karambolu na S7
Specjalna komisja sprawdziła także infrastrukturę oraz oznakowanie na remontowanym odcinku trasy S7, gdzie doszło do wypadku. - W wyniku przeprowadzonej kontroli komisja nie stwierdziła, aby oznakowanie czy infrastruktura przyczyniły się do wystąpienia zdarzenia. W wyniku podjętych prac komisja uzgodniła wprowadzenie dodatkowego oznakowania, które ma podnieść poziom bezpieczeństwa w tym miejscu - przekazał mł. asp. Karol Kościuk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pruszczu Gdańskim.
Jak przekazała policja, spotkanie zespołu zajmującego się badaniem przyczyn wypadków drogowych to standardowa procedura, która uruchamiana jest w przypadku wystąpienia wypadków ze skutkiem śmiertelnym.
37-letni kierowca ciężarówki usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców.
Sąd nie zgodził się na areszt i zdecydował o dozorze policyjnym wobec podejrzanego. Na tę decyzję prokuratura złożyła zażalenie.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KW PSP Gdańsk