Władze Gdańska podjęły decyzję, że nie będą występowały o zwrot 450 tysięcy złotych za udzieloną dziesięć lat temu bonifikatę na działkę. Warunkiem było, że miała być używana na cele sakralne. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź miał na niej hodować daniele.
O decyzji władz Gdańska w sprawie rezygnacji ze starań o zwrot bonifikaty za działkę przekazaną Kościołowi poinformowali nie przedstawiciele Urzędu Miasta, a posłanka Lewicy Beata Maciejewska. To ona od miesięcy wskazywała na taką możliwość i zabiegała o kontrolę działki.
W 2011 roku archidiecezja gdańska kupiła od miasta za jeden procent wartości. Teren o powierzchni ponad trzech tysięcy metrów kwadratowych wart był według cen rynkowych 460 tysięcy złotych, a Kościół zapłacił jedynie 4,5 tysiąca złotych. Zgodził się na to ówczesny prezydent miasta Paweł Adamowicz.
Posłanka: proboszcz nie mówi prawdy
– Wiemy, że od 10 lat użytkowania tej działki nie działo się nic oprócz hodowli danieli Głódzia. Po odsunięciu przez Watykan Sławoj Leszek Głódź zabrał ze sobą daniele. Teraz już stoją tam krzyże i figurka. Została stworzona tam scena, która ma udowodnić iż dochodziło tam do kultu sakralnego. Proboszcz powiedział, że nie ma dowodów i zdjęć na to, że był tam kult sakralny – opowiadała posłanka podczas konferencji. Wskazała, że na zdjęciach z 13 kwietnia nie widać krzyży.
Jej zdaniem proboszcz nie mówi prawdy i wprowadza Urząd Miasta w błąd, aby zachować dla Kościoła bonifikatę. – To powinno być miejsce dostępne dla wiernych, w którym systematycznie się modlą. Urząd nie chce naruszyć interesu Kościoła i w mojej ocenie jest to niezgodne z prawem. Jest to oszukiwanie mieszkańców Gdańska – uważa Maciejewska.
Zapowiedziała, że będzie zbierała podpisy pod petycją wśród mieszkańców, którzy muszą oddać bonifikatę, gdy skończą użytkować nieruchomość lub działkę.
Urząd Miasta przyznał, że rzeczywiście podjęto taką decyzję. - Staramy się działać z dala od wszelkiej polityki i emocji. Nasza decyzja poparta jest analizami prawników - opisuje Alan Aleksandrowicz, wiceprezydent Gdańska. Przypomina też okoliczności podpisania umowy, że diecezja w zamian za bonifikatę na zakup tej działki, zrezygnowała z roszczeń do części Parku Oliwskiego.
Kontrola na działce
Miasto 17 czerwca przeprowadziło kontrolę działki na gdańskiej Oruni. Posłanka Maciejewska także brała w niej udział. Po kontroli przyznała, że "rzeczywiście na działce są rzeźby, krzyże, obiekty sakralne, co może świadczyć o tym, że odbywały się tam jakieś uroczystości kościelne". - Spodziewam się, że jednak miasto uzna, że ta działka była przeznaczona do celów sakralnych – podejrzewała już wówczas.
- Znajduje się tam 14 krzyży. Według księdza proboszcza odbywały się spotkania wspólnot i droga krzyżowa - przekazał dziennikarzom Daniel Stenzel, rzecznik Urzędu Miasta.
Jak przekonuje posłanka Maciejewska, teoretycznie miasto mogłoby wnioskować o anulowanie umowy z archidiecezją do sądu. Musi to zrobić jednak do lipca 2021 roku i udowodnić, że przekazana działka nie była wykorzystywana zgodnie z przeznaczeniem.
Maciejewska przekazała również dziennikarzom informacje z korespondencji, którą przez ostatnie miesiące wymieniało ze sobą miasto i parafia, przy której leży opisywana tu działka. – Pod koniec kwietnia proboszcz napisał do urzędu pismo, w którym tłumaczył, że działalność sakralna na tym terenie polega między innymi na odbywających się tam spotkaniach duszpasterstw parafii staroszkockiej oraz księży archidiecezji uczestniczących w spotkaniach dekanalnych. Proboszcz twierdzi, że po prostu księża się tam spotykali – twierdziła Maciejewska.
Arcybiskup miał tam hodować daniele
Abp Głódź był metropolitą gdańskim od 2008 roku do sierpnia 2020 roku, gdy ogłosił, że przechodzi na emeryturę, ale pozostał w swojej gdańskiej rezydencji. Dopiero na początku kwietnia tego roku opuścił ją definitywnie. To efekt kary nałożonej przez Stolicę Apostolską za zaniedbania "w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec osób małoletnich, oraz innych kwestii związanych z zarządzaniem archidiecezją".
Były metropolita gdański otrzymał nakaz zamieszkania poza archidiecezją gdańską oraz zakaz uczestniczenia w jakichkolwiek publicznych celebracjach religijnych lub spotkaniach świeckich na terenie tej archidiecezji. Musiał też z osobistych funduszy wpłacić odpowiednią sumę na rzecz Fundacji św. Józefa "z przeznaczeniem na działalność prewencyjną i pomoc ofiarom nadużyć".
Wyprowadzając się z Gdańska arcybiskup zabrał ze sobą także stado danieli.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24