- Nie spodziewałem się, że to tak się rozprzestrzeni – mówi zaskoczony Błażej Kwiatkowski, gdański diakon i pomysłodawca miserikordyny. Gdański "lek na serce", czyli różaniec zapakowany w pudełko przypominające lekarstwo, stał się znany na całym świecie dzięki papieżowi Franciszkowi, który w niedziele polecał go wiernym.
Po spotkaniu po modlitwie Anioł Pański na placu św. Piotra rozdano wiernym 30 tysięcy zestawów miserikordyny. "Lek" polecał sam papież Franciszek mówiąc, żeby wierni "nie zapomnieli go wziąć, bo robi dobrze na serce, duszę i jest dobry na całe życie".
Tym samym papież rozsławił "lekarstwo", którego głównym pomysłodawcą jest Błażej Kwiatkowski, diakon z Gdańskiego Seminarium Duchownego, który dodatkowo ukończył farmację.
"Lek na duszę"
W opakowaniu przypominającym preparat medyczny znajdują się różaniec i obrazek Jezusa Miłosiernego. Alumni z Seminarium Duchownego w Gdańsku tworząc zestaw chcieli zachęcić do odmawiania koronki do Bożego Miłosierdzia, jako duchowego lekarstwa.
– Dwa lata temu potrzebowaliśmy też upominku dla młodzieży, która przybyła do seminarium z okazji Dnia Modlitwy Młodych i wtedy powstał ten pomysł - tłumaczy diakon Błażej Kwiatkowski.
Jak wyjaśnia Kwiatkowski, chodzi o to, aby pokazać, że dla serca człowieka w wymiarze duchowym Boże Miłosierdzie, modlitwa z Bogiem jest tym samym, co lek dla chorego ciała.
Bez skutków ubocznych
W ulotce informacyjnej jest pełna instrukcja stosowania miserikordyny. Można się z niej dowiedzieć, że "lek" należy stosować raz dziennie, a w nagłych przypadkach "ile dusza zapragnie". - Lek nie ma przeciwwskazań, nie wymaga konsultacji, nie ulega przeterminowaniu, nie da się miserikordyny przedawkować, a terapią stosowaną w sposób opisany na ulotce można uzyskać m.in. wewnętrzną radość i pragnienie czynienia dobra - tłumaczy diakon.
W razie potrzeby uzyskania dodatkowych informacji należy skontaktować się z kapłanem lub siostrą zakonną. – Do tego była wielokrotnie testowana, bo modlitwa do Koronki Bożego Miłosierdzia jest znana wiele lat – wyjaśnia Kwiatkowski.
Diakon tłumaczy, że sam był zaskoczony, jaką sławę zdobył "lek". – Ucieszyłem się i nie spodziewałam się, że pomysł tak się rozprzestrzeni. Cieszę się, że mam swój malutki udział w głoszeniu światu Bożego Miłosierdzia, co czyni papież Franciszek – wyjaśnia.
"Pudełka rozdano na placu w pięć minut"
Popularność "leku" zaskoczyła samego arcybiskupa metropolitę gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia. Jak przyznał, sam osobiście podczas audiencji u papieża"polecał" mu miserikordynę, prosząc jednocześnie o błogosławieństwo dla seminarium gdańskiego.
- W sobotę otrzymaliśmy telefon z Watykanu, że papież Franciszek wspomni o naszym leku podczas modlitwy Anioł Pański, a miserikordyna zostanie rozdana na placu św. Piotra przez kleryków seminarium rzymskiego i siostry Marii Teresy z Kalkuty - opowiadał. Ważniejszy był jednak telefon, który Franciszek wykonał tuż po niedzielnej modlitwie do arcybiskupa Konrada Krajewskiego, jałmużnika papieskiego w Watykanie. - Ksiądz arcybiskup Krajewski dzwonił do mnie godzinę po modlitwie Anioł Pański i mówił, że dzwonił do niego Ojciec Święty, pytając, jak jego gest został przyjęty. Okazało się, że na placu rozdano wszystkie pudełka w niespełna pięć minut - relacjonował abp Głódź. I dodał: - Papież spytał też, czy nie będzie miał przez to długów, na co abp Krajewski: wszystko będzie uregulowane.
Pomysłodawcą miserikordyny jest Błażej Kwiatkowski, diakon z Gdańskiego Seminarium Duchownego:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aja, dp/b / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24