|

E-dzienniki przejęły życie szkół i rodzin. Czy państwo powinno mieć własny?

Kilkanaście lat temu e-dzienniki były nowinką technologiczną, teraz korzystają z nich tysiące szkół. Te papierowe odchodzą do lamusa
Kilkanaście lat temu e-dzienniki były nowinką technologiczną, teraz korzystają z nich tysiące szkół. Te papierowe odchodzą do lamusa
Źródło: Tomasz Wojtasik/PAP
Nie znosicie, gdy dziecku o godzinie 22 przypomina się nagle, że na jutro trzeba przynieść brystol, rzeżuchę albo wykałaczki, ale czy na pewno wolicie, żeby nauczycielka przekazała wam tę informację za pomocą e-dziennika? - Ta usługa częściej poprawia nie komunikację, a kontrolę - mówi ekspertka. Ministra edukacji Barbara Nowacka też to widzi i chciałaby uruchomić państwowy e-dziennik.Artykuł dostępny w subskrypcji

Ostatnie dni roku szkolnego, około południa, biblioteka w małym mazowieckim miasteczku. 

Kobieta, którą poznałam chwilę wcześniej przy półce z książkami, wyciąga wibrujący telefon z kieszeni marynarki. Odczytuje wiadomość i mówi: - Córka właśnie pyta, co dostała ze sprawdzianu z historii.

- Uczy ją pani? - pytam zdziwiona.

- Nieee… po prostu ona wie, że nauczycielka już wpisała im oceny do e-dziennika. A jeszcze nie mieli z nią dziś lekcji - tłumaczy. Dziewczynka nie ma dostępu do konta w e-dzienniku, mają go tylko rodzice.

Gdy słucham tej historii, czuję się naprawdę nieswojo. Ledwie dzień wcześniej czytałam powieść "Wychowanie" Agi Szynal. I była tam taka scena:

"- Ignaś dostał szóstkę z tego testu z matematyki. - Z tabliczki mnożenia? - No tak, chyba. - Ponownie zerkam na wiadomość w internetowym dzienniku. - Tak, z tabliczki mnożenia - potwierdzam. - Jakie to idiotyczne, że Ignaś sam jeszcze nie wie, co dostał, a my już wiemy. Zero wolności teraz mają te dzieciaki. Inwigilacja totalna - Marcin już nie pierwszy raz wypowiada podobne słowa. To jego konik. - Coś w tym jest. - A nie możemy po prostu wyłączyć tych powiadomień? - Nie no, pamiętasz przecież, że szkoła kazała być w stałym kontakcie, reagować od razu na uwagi, które piszą, i tym podobne. Jest afera, jak ktoś nie odpowiada. Skupi się to na Ignasiu. - Jak się mają te dzieciaki nauczyć odpowiedzialności, kiedy się je ciągle prowadzi we wszystkim za rączkę i sprawdza. - Czuję, jak sztywnieje mi ciało. - Będą bardzo dobrymi pracownikami korporacji. Przyzwyczają się do tego, że się ich ze wszystkiego rozlicza. - No, tylko kto będzie rozliczał? - pieni się Marcin (...)".

Czuję się nieswojo, bo już od kilku tygodni obiecuję w redakcji, że poruszę temat e-dzienników. To, że dostaję w mediach społecznościowych liczne związane z nimi reklamy, nie jest zaskakujące - tak to działa w świecie big techów, gdzie każdy nasz ruch jest śledzony. I okupiony kontekstowymi reklamami. 

Ale że temat zaczyna na mnie tak "skakać" w tzw. prawdziwym życiu?! Tego się nie spodziewałam, a przecież nie powinnam być zdziwiona. Dotyczy bowiem milionów dzieci i rodziców. 

Właśnie dlatego plany wobec e-dzienników ma też rząd.

- Chciałabym, żebyśmy mieli państwowy e-dziennik - mówi TVN24+ ministra edukacji Barbara Nowacka. I zaraz dodaje: - Tak, wiem, że to nie będzie łatwe.

Dlaczego?

Od nowinki do standardu

Gdy po raz pierwszy, kilkanaście lat temu, pisałam o e-dziennikach, były nowinką technologiczną, usprawniającą życie tych najbardziej postępowych szkół. Dziś coraz trudniej znaleźć szkoły, które by z nich nie korzystały.

Przełomowym momentem dla tych usług stała się pandemia COVID-19, gdy nawet dyrekcje placówek, które wcześniej były wobec tej formy kontaktu z rodzicami sceptyczne, sięgnęły po wsparcie firm technologicznych. A te działały prężnie.

Czytaj także: