Ksiądz Józef G., którego sprawę miał tuszować przed laty abp. Andrzej Dzięga, decyzją Watykanu, został wydalony ze stanu duchownego. Do września ubiegłego roku kapłan przebywał w więzieniu.
Sandomierski duchowy ks. Józef G., przed kilkoma dniami, został wydalony z kapłaństwa decyzją Stolicy Apostolskiej. Jak informuje portal "Więź", który jako pierwszy napisał o sprawie, na przełomie 2005 i 2006 roku kapłan molestował seksualnie 12-letniego ministranta w jednej z parafii w Tarnobrzegu. Duchowny został za to skazany prawomocnym wyrokiem sądu państwowego na trzy lata więzienia. Na wolność wyszedł we wrześniu 2023 roku.
Józef G. może jeszcze odwołać się od wyroku karnego kanonicznego. Jeżeli by to uczynił, wyrok zostałby zawieszony, a mężczyzna formalnie pozostałby w kapłaństwie aż do rozpatrzenia odwołania przez Stolicę Apostolską.
"W praktyce jednak - w sytuacji krzywdy wyrządzonej dziecku - nie ma szans na uwzględnienie odwołania" - podkreśla portal.
Abp. Dzięga przeniósł go do innej parafii
O dokonanym przez Józefa G. przestępstwie miał wiedzieć Andrzej Dzięga, który pod koniec lutego zrezygnował z posługi arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego. Choć początkowo arcybiskup argumentował swoją decyzję o rezygnacji względami zdrowotnymi, nuncjatura ujawniła, że w rzeczywistości wymusili ją na nim jego zwierzchnicy, powołując się na dokument papieski "Vos estis lux mundi". Dokument dotyczy między innymi przepisów mających zastosowanie w przypadku zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa seksualnego wobec osoby małoletniej przez duchownych. Określa też postępowanie wobec osób podejrzanych o tuszowanie pedofilii.
Przypomnijmy, abp. Andrzej Dzięga był jednym z bohaterów reportażu TVN24 "Najdłuższy proces Kościoła" o zmarłym w lutym 2021 roku księdzu Andrzeju Dymerze, który miał wykorzystywać seksualnie osoby nieletnie. Dzięga miał być jedna z osób, które wiedziały o sprawie od lat i nie reagowały.
Abp. Dzięga, jeszcze jako biskup sandomierski, w związku ze skargami na ks. Józefa G., nie wszczynając postępowania kanonicznego, miał przenieść go do innej parafii, gdzie ten został proboszczem.
Ówczesnego biskupa sandomierskiego obarcza się również odpowiedzialnością za zaginięcie kluczowych dowodów w sprawie molestowania, tj. nagrania rozmowy ministranta i księdza oraz protokołu z kanonicznym zeznaniem 12-latka. W prokuratorskim śledztwie Dzięga miał zeznać, że takich dokumentów nigdy nie było, jednak co innego wynika z zeznań kurialistów. Jeżeli rzeczywiście minął się z prawdą, mógłby zostać oskarżony o składanie fałszywych zeznań.
Źródło: TVN24, Więź
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock