Prokuratura Rejonowa w Drawsku Pomorskim (woj. zachodniopomorskie) skierowała wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie kierowcy ciężarówki, która zderzyła się z autobusem w Konotopie. 24-latkowi postawiono zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Zdaniem śledczych jechał "z nadmierną prędkością". Po wypadku w szpitalu zmarł kierowca autobusu, a kilkanaście osób zostało poszkodowanych.
W piątek w Prokuraturze Rejonowej w Drawsku Pomorskim odbyły się czynności z zatrzymanym kierowcą ciężarówki. Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. - Prokurator przesłuchał podejrzanego, przyjął jego wyjaśnienia. Po przesłuchaniu, został sporządzony wniosek do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu - poinformowała Łucja Laufer, prokurator rejonowa w Drawsku Pomorskim. Dodała, że czyn ten zagrożony jest karą 10 lat pozbawienia wolności.
- Skutkiem tej katastrofy była śmierć 59-letniego kierowcy autobusu oraz obrażenia ciała, w tym złamania, naruszające czynności narządów na okres powyżej siedmiu dni u innych pasażerów oraz narażenie pozostałych na uszkodzenie ciała - przekazał PAP Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Jak ustaliła prokuratura, podejrzany 24-letni Marcin B. kierował samochodem ciężarowym z nadmierną prędkością, niebezpieczną i niedostosowaną do warunków drogowych. Jezdnia była śliska po deszczu. Gąsiorowski podkreślił w rozmowie z PAP, że z zapisu tachografu wynika, że kierowca jechał ponad 90 kilometrów na godzinę przy obowiązującym nakazie ograniczenia prędkości do 60 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie doszło do zderzenia z prawidłowo poruszającym się autobusem. - Umyślność sprowadzenia katastrofy w ruchu drogowym wynika z nadmiernej prędkości - zaznaczył prokurator. Dodał, że Marcin B. nie był pod wpływem alkoholu i narkotyków, gdy doszło do zderzenia. - Marcin B. przesłuchiwany w prokuraturze nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Podał, że on tą ciężarówką jeździł rzadko, nie znał jej stanu technicznego - przekazał Gąsiorowski.
Śledztwo prokuratury po wypadku w Konotopie
W czwartek (14 września) prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, powiedział, że w prokuraturze wszczęto śledztwo o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym.
- Zakwalifikowano to zdarzenie z artykułu 173 paragraf 1 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób. W tym przypadku doszło właśnie do bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia kierowcy oraz pasażerów autobusu - przekazał Gąsiorowski.
Do wypadku doszło w środę po godzinie 16 na drodze wojewódzkiej nr 175 w Konotopie. Zderzyły się tam samochód ciężarowy z liniowym autobusem PKS, którym młodzież wracała ze szkoły z Kalisza Pomorskiego do domów w Drawsku Pomorskim. W autobusie, łącznie z kierowcą, było 18 osób, wszyscy zostali poszkodowani. Tylko kierowca tira nie odniósł żadnych obrażeń.
Najciężej ranny został kierowca autobusu, który śmigłowcem LPR został przetransportowany z miejsca wypadku do szpitala. - Niestety, kierowca autobusu zmarł - poinformował w czwartek wieczorem oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Drawsku Pomorskim młodszy aspirant Karolina Żych.
W szpitalach nadal przebywa siedem osób, w tym 18-latek, który śmigłowcem LPR przetransportowany został do wielospecjalistycznego szpitala w Gorzowie Wielkopolskim.
Pierwsi na miejscu byli żołnierze
Jeszcze w środę podczas wieczornego briefingu prasowego przed drawskim szpitalem wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki, który przejął koordynację nad pracą służb, gdyż zdarzenie miało charakter masowy, przekazał mediom, że wstępna ocena wskazuje na to, że "naczepa tira starła się z narożnikiem autobusu, naczepa wykroczyła poza oś jezdni".
Na miejscu zdarzenia pierwsi byli polscy, amerykańscy i czescy żołnierze, którzy w tamtym czasie, w tym miejscu wyjeżdżali z poligonu. - Tam były także wojskowe karetki pogotowia. Żołnierze właściwie jako pierwsi bezpośrednio po zdarzeniu udzielili pierwszej pomocy, pomogli wyjść z autobusu, wyciągnąć te osoby, które same nie były w stanie go opuścić - mówił w środę wojewoda Bogucki.
Pierwszy zespół ratownictwa medycznego dotarł na miejsce zdarzenia już po 10 minutach od zgłoszenia. Ostatecznie do akcji ratowniczej łącznie zadysponowano siedem karetek, dwa śmigłowce LPR, 16 zastępów PSP, OSP i wojskowej straży pożarnej. Poszkodowanym i ich rodzinom zapewniona została pomoc psychologiczna.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24/przemek_drawsko