120 tys. ultraortodoksyjnych Żydów demonstrowało w Jerozolimie i Bnei Brak przeciw orzeczeniu Sądu Najwyższego, które nakazuje likwidację segregacji w jednej ze szkół na dzieci Żydów aszkenazyjskich i sefardyjskich.
W osiedlu Emanuel na Zachodnim Brzegu Jordanu Żydzi aszkenazyjscy (mają korzenie wschodnio- i środkowoeuropejskie) nie chcą, żeby ich córki uczyły się wspólnie z córkami Żydów sefardyjskich - potomków ludności żydowskiej wypędzonej w XV wieku z Hiszpanii i Portugalii, która znalazła schronienie głównie w północnej Afryce.
Ci pierwsi domagają się utrzymania praktykowanej od lat segregacji w szkole, twierdząc, że ci drudzy nie są dość religijni, aby można było zadawać się z ich dziećmi.
Złe świeckie władze
Sąd Najwyższy Izraela odrzucił argumentację Aszkenazyjczyków i nakazał integrację w szkole dla dziewcząt. Orzekł też, że 43 pary rodzicielskie, które sabotowały wysiłki integracyjne, nie posyłając od roku córek do szkoły, mają rozpocząć w czwartek odsiadywanie kary dwóch tygodni pozbawienia wolności.
Policja informuje, że w Jerozolimie co najmniej 100 tysięcy osób demonstrowało poparcie dla Żydów aszkenazyjskich. Liczbę demonstrantów w Bnei Brak w środkowym Izraelu oszacowano na 20 tysięcy. Porządku pilnowało około 10 tys. policjantów, zmobilizowano też śmigłowce. Nie zanotowano jednak żadnych aktów przemocy.
Nieskuteczne mediacje
Usiłując doprowadzić do pojednania, prezydent Izraela Szimon Peres spotkał się z wiceministrem oświaty rabinem Meirem Poruszem, odgrywającym ważną rolę w społeczności Żydów aszkenazyjskich. W środę premier Benjamin Netanjahu zaapelował z kolei o "poszanowanie prawa i znalezienie kompromisu, satysfakcjonującego wszystkich".
Ultraortodoksyjnych Żydów jest w Izraelu ok. 650 tys. - niespełna 10 proc. populacji. Uznają oni prymat prawa religijnego nad prawem świeckim.
Źródło: PAP