Tysiące ludzi demonstrowały w sobotę przed japońską ambasadą w Pekinie, wyrażając niezadowolenie z polityki Japonii wobec wysp na Morzu Południowochińskim, do których roszczenia zgłaszają także Chiny. To największe antyjapońskie protesty od 40 lat - pisze japońska agencja Kyodo.
Manifestacja miała dość gwałtowny charakter. Budynek ambasady obrzucano kamieniami, butelkami i jajkami. Policja zmagała się z tłumem, chcąc powstrzymać go przed wtargnięciem na teren placówki dyplomatycznej.
- Zwróćcie nam nasze wyspy! Japońskie diabły, precz! - krzyczeli demonstranci. Wśród nich - jak donosi Reuters - był też transparent wzywający do wypowiedzenia wojny.
W związku z napięciem, które od kilku tygodni narasta między dwoma największymi gospodarkami Azji, do protestów doszło również w innych miastach Chin, m.in. w Si-anie, Suczou, Czangszy i Nankinie. W niektórych miejscach dochodzi do aktów przemocy: atakowane są japońskie restauracje i firmy.
W Szanghaju zamknięto ulice wokół japońskiego konsulatu. Placówka jest ochraniana przez setki policjantów. Jedynie niewielkie grupy są dopuszczane pod budynek, by protestować.
Władza zachęca do protestów
Japońska agencja Kyodo pisze, że są to największe antyjapońskie demonstracje w Chinach, od kiedy w 1972 roku doszło do normalizacji wzajemnych stosunków.
Demonstracje zmusiły ministra spraw zagranicznych Japonii do przerwania oficjalnej wizyty w Australii i powrotu do Tokio w celu uspokojenia sytuacji.
Jak zauważa Reuters, rząd w Pekinie nie próbuje cenzurować zdjęć z protestów i informacji, ukazujących się w internecie.
Na najpopularniejszej chińskiej stronie mikroblogów Sina Weibo opublikowano m.in. zdjęcia setek ludzi protestujących w południowo zachodnim mieście Kunming.
Niektórzy uczestnicy demonstracji są zdania, że chińskie władze, które zazwyczaj nie wydają zgody na protesty, tym razem do nich zachęcają.
Spór o bezludne wyspy
Spór terytorialny na linii Tokio-Pekin zaostrzył się w piątek, gdy do wysp zbliżyło się sześć chińskich jednostek patrolowych. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało w komunikacie, że okręty prowadziły nadzór morski. Wcześniej wyspy odwiedzali japońscy nacjonaliści.
Bezludne wyspy, nazywane przez Japończyków Senkaku, od lat administrowane są przez Tokio. Roszczenia do nich zgłaszają Chińczycy, którzy nazywają je Diaoyu. Spór o wyspy toczy się również z Tajwanem, który używa nazwy Tiaoyutai.
Wyspy znajdują się w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy naftowej i gazu.
Ruch antyjapoński jest w Chinach bardzo silny od czasu drugiej wojny światowej. Japończycy zaatakowali wtedy Chiny i przez długi czas okupowali ich terytorium, dopuszczając się przy tym okrucieństw, takich jak masakra co najmniej 200 tys. cywilów w Nankinie czy eksperymenty na ludziach wykonywane w słynnej Jednostce 73.
Autor: zś/tr / Źródło: PAP/Reuters