Żony i matki rosyjskich żołnierzy jednoczą się, by móc sprowadzić do domu swoich mężów i synów walczących w Ukrainie - informuje Radio Swoboda. Kobiety w zamkniętych grupach na komunikatorach wymieniają się informacjami i poradami prawników.
Antywojenny "ruch kobiet" jest szczególnie aktywny w Buriacji i Tuwie, gdzie statystyki zabitych w wojnie w stosunku do liczby mieszkańców są wyższe niż w pozostałych regionach Rosji - pisze rosyjska sekcja Radia Swoboda.
Rozgłośnia przypomina, że pod koniec czerwca grupa kobiet z Buriacji zaapelowała do przywódcy tej republiki Aleksieja Cydenowa o pomoc w sprowadzeniu ich mężów do domu. "Kobiety - jak informuje Radio Swoboda - nie bały się otwarcie mówić, że ich mężowie i synowie zostali wysłani na wojnę z Ukrainą 'w oszukańczy sposób, pod przykrywką tak zwanych ćwiczeń'".
Możliwość dochodu
Mężczyźni z biedniejszych regionów Rosji, takich jak Buriacja i Tuwa, podpisują kontrakty z wojskiem, by mieć dochody. Średnia pensja w Tuwie wynosi 10-15 tysięcy rubli (800-1,2 tys. zł). Żołnierzom kontraktowym płacą dwukrotnie więcej.
Syn Ajlany w 2018 roku podpisał kontrakt z armią rosyjską i służył w 55. dywizji strzelców zmotoryzowanych, która w styczniu tego roku wyjechała na "ćwiczenia" na Białoruś. W przededniu inwazji zbrojnej na Ukrainę dowódca miał powiedzieć żołnierzom, że następnego dnia ruszą na terytorium Ukrainy.
Ajlana powiedziała dziennikarzom Radia Swoboda, że kontakt z synem nawiązała w połowie marca. Mówił, że nie chce walczyć. Po tej rozmowie kobieta zaczęła szukać kontaktów z prawnikami, chciała dowiedzieć się, czy syn może rozwiązać kontrakt z armią. Na początku słyszała odpowiedzi, że "to niemożliwe". W czerwcu znalazła jednak adwokata, który podpowiedział, co powinien napisać żołnierz kontraktowy, aby odmówić udziału w działaniach wojennych.
Informacje "z pierwszej ręki"
Dzięki wysiłkom matki syn Ajlany wrócił do Tuwy, podobnie jak 13 innych żołnierzy dywizji. "Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia. 20 rosyjskich żołnierzy, którzy odmawiają udziału w walkach, jest wciąż przetrzymywanych we wsi Wałujki w obwodzie ługańskim. Takie dane zdobyli aktywiści z Tuwy, którzy otrzymują informacje za pośrednictwem zamkniętych grup na komunikatorze Viber, gdzie komunikują się ze sobą żony i matki żołnierzy" - informuje Radio Swoboda.
- Dołączamy do tych grup i sprawdzamy informację. Prawie wszystkiego dowiadujemy się z pierwszej ręki - mówi rozgłośni aktywista z Tuwy Wasilij Mationow.
Jak dodaje, na początku "specjalnej operacji" (propagandowy termin inwazji zbrojnej) w Ukrainie kobiety w grupach wymieniały się informacjami na przykład, który z żołnierzy zadzwonił z Ukrainy czy przysłał jakieś nagranie. W ostatnim czasie uczestniczki grup zaczęły dyskutować na temat odmowy udziału ich mężczyzn w wojnie. - Najwyraźniej stopniowo zaczęły zdawać sobie sprawę, jak wielkie są na niej straty - dodaje Mationow.
81 nazwisk
Aktywista mówi, że jest w kontakcie z 29 żołnierzami 55. brygady strzelców zmotoryzowanych, którzy odmówili udziału w walkach w Ukrainie.
Najnowsze dane na temat ofiar wśród żołnierzy z Tuwy są rozpowszechniane na Instagramie (użytkownik New Tuva). Wpis z poniedziałku zawiera 81 nazwisk.
Źródło: Radio Swoboda