Reżim Kim Dzong Una wysłał Rosji najlepiej wyszkolone jednostki sił specjalnych "Burza", lecz już w pierwszych bitwach ponad tysiąc żołnierzy zginęło lub zostało rannych - przekazał w poniedziałek dziennik "The New York Times". Łącznie - podał prezydent Ukrainy - na froncie miało zginąć już ponad trzy tysiące Koreańczyków. Jak wskazuje amerykański dziennik, takie straty wynikają ze złego przygotowania żołnierzy Kima do walki w takich warunkach, jak te panujące na froncie rosyjsko-ukraińskim. Problemem jest choćby ukształtowanie terenu, czy nawet nieznajomość języka i problemy z komunikacją z Rosjanami.
Armia Korei Północnej liczy 1,3 miliona żołnierzy i należy do najliczniejszych na świecie konwencjonalnych sił zbrojnych - podaje "NYT". Dziennik zauważa jednak, że północnokoreańskie siły specjalne są wyszkolone do walki miejskiej lub w górzystym terenie, w misjach saperskich oraz infiltracji. Nie zostały przygotowane na walkę z piechotą, w innym terenie i w sytuacji, gdy wróg posługuje się dronami, tak jak ma to miejsce na froncie ukraińsko-rosyjskim.
Według prezydenta Ukrainy już ponad trzy tysiące żołnierzy Kima zginęło lub zostało rannych w walkach po stronie Rosji. "Istnieje ryzyko, że Korea Północna wyśle dodatkowe wojska i sprzęt wojskowy do armii rosyjskiej" - przekazał Zełenski na platformie X po otrzymaniu raportu od swojego najwyższego dowódcy wojskowego Ołeksandra Syrskiego.
Północnokoreańscy żołnierze niezintegrowani z rosyjskimi
Doo Jin-ho, analityk Koreańskiego Instytutu Analiz obronnych w Seulu, wyjaśnił w rozmowie z "NYT", że północnokoreańskich żołnierzy, wysłanych do Rosji w pośpiechu, nie wyszkolono do wojny pozycyjnej, walk w okopach czy na równinie.
Pośpiech ten sprawił również, że północnokoreańskich żołnierzy nie zdołano zintegrować z jednostkami rosyjskimi. Nauczono ich tylko kilku podstawowych zwrotów wojskowych, jak "otworzyć ogień" lub "zająć pozycję", co sprawia, że na froncie są problemy z komunikacją - poinformował wywiad Korei Południowej.
Ponadto zarówno dowódcy, jak i szeregowi żołnierze nie mają od kilkudziesięciu lat prawdziwego doświadczenia bojowego, zaś generalicja została zdziesiątkowana, gdy władzę w 2011 roku w kraju objął po swym ojcu młody Kim Dzong Un, który postanowił "rządami terroru" podporządkować sobie wojsko.
"Dla nich ta ekspedycja to nadzieja na duże zyski"
Armia Korei Północnej jest podporą okrutnego reżimu, ale ma też uprzywilejowaną pozycję. Żołnierze wysłani do Rosji są nie tylko świetnie wyszkoleni, ale też najbardziej zindoktrynowani i zdeterminowani. Dla nich ta ekspedycja, to nadzieja na duże zyski, karierę i szybsze dostanie się w szeregi rządzącej partii, co jest "bardzo pożądanym symbolem statusu" - zaznaczył "NYT".
Dla północnokoreańskiego przywódcy udzielenie Rosji takiego wsparcia to element zabiegów o zdobycie lepszej pozycji dyplomatycznej i próba wykorzystania wojny do przeszkolenia wojsk i zdobycia wojennego know-how. Pjongjang zamierza zatem wysłać do Rosji kolejne oddziały - wyjaśnił dziennik.
Ukraiński wywiad uważa, że wsparcie wojskowe Korei Północnej dla Rosji zagraża nie tylko Ukrainie, ale również Korei Południowej i Japonii, ponieważ choć część żołnierzy zginie na Ukrainie, to inni wrócą z doświadczeniem bojowym, zdolni do szkolenia kolejnych oddziałów w nowoczesnych technikach walki.
Źródło: PAP, Reuters, New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Astrelok/Shutterstock