Rosja ma problem nie tylko w relacjach z Europą czy Chinami, ale również ze swoimi sąsiadami nad Morzem Kaspijskim. Spory o wielkie złoża surowców i wzajemne animozje nakręcają tam morski wyścig zbrojeń. Nieprzypadkowo rosyjska Flotylla Kaspijska przechodzi właśnie gwałtowne odmłodzenie.
W nabierający tempa wyścig zbrojeń zaangażowane są wszystkie państwa położone nad Morzem Kaspijskim: Azerbejdżan, Iran, Kazachstan, Turkmenistan i Rosja. Kraje te inwestują znaczne środki w swoje floty (rozpatrując działania Rosji wyłącznie w tym regionie), bowiem tylko okręty mogą im zapewnić kontrolę nad tym, co najcenniejsze, czyli wielkim złożami surowców. Szacunki co do ilości ropy i gazu zalegającego pod dnem Morza Kaspijskiego i w pobliżu jego brzegów są rozbieżne. Jedno jest pewne, surowców jest tam dużo. Od 20 do nawet 200 miliardów baryłek ropy i do 300 bilionów metrów sześciennych gazu. Oznacza to od kilku do kilkunastu procent światowych rezerw ropy i do ośmiu procent rezerw gazu ziemnego. Zaletą kaspijskich złóż jest to, że łatwo się do nich dostać. Większość jest w pobliżu brzegu i na małej głębokości. Znaczącą wadą jest to, że ciągle trwają spory co do przebiegu granic i tego, jak te wydobyte surowce dostarczyć do klientów.
Sytuacja się skomplikowała
W okresie istnienia ZSRR wszystko było proste. Kraj Rad miał niemal kompletną kontrolę nad leżącym w Azji Centralnej Morzem Kaspijskim. Jedynym innym państwem nad jego brzegami był Iran, który przez większość XX wieku był skupiony na sprawach wewnętrznych i wydarzeniach na południu, nad Zatoką Perską. Na dodatek był zdecydowanie za słaby, aby rzucać wyzwanie potężnemu sąsiadowi z północy. Wzajemne porozumienia, pisane pod dyktando Moskwy, nawet nie zajmowały się kwestią wyznaczenia granicy morskiej. Dla ZSRR oznaczało to swobodne korzystanie z wielkich zasobów ropy i gazu ukrytych pod dnem Morza Kaspijskiego. Sytuacja zdecydowanie skomplikowała się wraz z rozpadem radzieckiego imperium. Nagle pojawiły się cztery nowe państwa, a na dodatek Rosja straciła wiele na sile w porównaniu z ZSRR. Odwieczną zasadą geopolityki jest to, że tam gdzie brakuje zdecydowanego hegemona, pojawia się niestabilność i spory pomiędzy mniejszymi państwami. W latach 90. wszyscy gracze byli skupieni raczej na sobie. Rosja przechodziła głęboką zapaść, Iran lizał rany po brutalnej wojnie z Irakiem w poprzedniej dekadzie, a w poradzieckich republikach lokalni satrapowie konsolidowali władzę. To właśnie dla tych ostatnich złoża surowców stały się sprawą wagi najwyższej. Bez dochodów ze sprzedaży gazu i ropy władający Azerbejdżanem klan Alijewów, Kazachstanem Nursułtan Nazarbajew i Turkmenistanem Kurbankuły Berdymuhamedow, mieliby znacznie więcej problemów z utrzymaniem w ryzach swoich społeczeństw. Można zaryzykować stwierdzenie, że wręcz nie byliby w stanie skutecznie rządzić.
Sprzeczne interesy
Po ustaniu turbulencji związanych z rozpadem ZSRR nad Morzem Kaspijskim zarysował się układ, który doprowadził do nakręcającego się morskiego wyścigu zbrojeń. Odzyskująca siły Rosja Władimira Putina pragnie ponownie zdominować poradzieckie republiki w sferze politycznej, a co najważniejsze zapewnić sobie wyłączność na tranzyt oraz sprzedaż wydobywanych przez nie surowców. Moskwa chce kupować od Azerbejdżanu, Kazachstanu i Turkmenistanu po cenach zaniżonych, a sprzedawać Europejczykom lub Chińczykom po cenach "rynkowych", czyli nawet z dwukrotnym przebiciem. Poradzieckie republiki chcą natomiast jak najwięcej zarobić na swoich surowcach i uniknąć zdominowania przez Kreml. Rządzący nimi autorytarni przywódcy wielce cenią sobie swoją władzę i niezależność. Narzucane przez wiele lat niekorzystne umowy z Rosją traktują jako przykrą konieczność. Długo nie mieli bowiem alternatywy. Teraz jednak ją zyskują. Kazachstan i Turkmenistan zaczynają rozgrywać Rosję dla równowagi zacieśniając relację z Chinami. Azerbejdżan jest natomiast od lat kokietowany przez Unię Europejską, której celem jest pozyskanie gazu z azerskich złóż z pominięciem Rosji. Stojący nieco na uboczu tego "przeciągania liny" Iran ma jeden główny cel, czyli maksymalnie wzbogacić się na złożach surowców. Nadzieje Irańczyków rozpala to, że kontrolowany przez nich południowy kraniec Morza Kaspijskiego jest najsłabiej przebadany i istnieje możliwość, iż kryją się tam znaczne i jeszcze nie odkryte rezerwy gazu oraz ropy. Sytuację komplikują bardzo złe relacje Iranu z Azerbejdżanem. Źródłem konfliktu jest przebieg granicy morskiej i pomysły niektórych Azerów na odbudowę "Wielkiego Azerbejdżanu" obejmującego znaczne połacie północnego Iranu, oraz bardzo bliska współpraca Baku z Izraelem. Podstawowym problemem wszystkich państw nad Morzem Kaspijskim jest kwestia uregulowania przebiegu ich granic morskich. Istotnych sporów nie ma jedynie pomiędzy Rosją, Kazachstanem i Azerbejdżanem, które podpisały stosowną umowę w 2003 roku. Iran i Turkmenistan jednak do niej nie przystąpiły i spierają się z sąsiadami o to, ile południowej części morza przypada im w udziale. Najostrzejsze spory toczy Azerbejdżan z Turkmenistanem i Iranem.
Lokalni liderzy
Przedstawione powyżej w skrócie problemy prowadzą do tego, że państwa nad Morzem Kaspijskim czują potrzebę rozbudowy swoich sił zbrojnych. Raczkujący wyścig zbrojeń napędza to, że Rosja posiada zdecydowaną przewagę nad pozostałymi graczami, co potęguje poczucie zagrożenia. Rosyjska Flotylla Kaspijska nie ma sobie równych w regionie i co ciekawe jej skład niedługo będzie najmłodszy oraz najnowocześniejszy spośród wszystkich flot Rosji.
Końmi roboczymi Flotylli Kaspijskiej w najbliższym czasie będą małe korwety typu Bujan. Ich budowa seryjna była z problemami rozkręcana od 2004 roku i dopiero teraz nabrała dużego tempa. Najnowsze Bujany są mocno zmodyfikowane i posiadają silne (jak na Morze Kaspijskie) uzbrojenie rakietowe. Prawdopodobnie jeszcze w czerwcu do linii wejdą dwa Bujany, dołączając do trzech zbudowanych wcześniej. Do końca tego roku do służby mają być przyjęte dwa kolejne, a trzy następne są budowane. Razem daje to dziesięć nowoczesnych okrętów. Uzupełniają je dwie większe i dość nowe fregaty typu Gepard, dwie starsze korwety typu Tarantula i szereg mniejszych okrętów. Od 2011 roku Flotylla Kaspijska ma na dodatek dywizjon rakiet ziemia-woda typu Bal-E, jeden z najnowocześniejszych w dyspozycji Rosjan.
Drugą siłą Morza Kaspijskiego pozostaje Iran, który dysponuje jednak znacznie mniejszą i mniej zaawansowaną technicznie flotą niż Rosja. W ostatnich latach następuje jednak jej gwałtowny rozwój. W 2013 roku zwodowano fregatę Damavand, a od 2003 roku trwa produkcja mniejszych okrętów rakietowych typu Kaman. Do dzisiaj powstały cztery.
Irańczycy dysponują na Morzu Kaspijskim prawdopodobnie kilkoma miniaturowymi okrętami podwodnymi, czym nie mogą się pochwalić inne państwa. Istotną informacją są doniesienia z maja, iż Iran buduje pierwszą pełnoprawny "kaspijski" okręt podwodny w stoczni w Anzali. Mają w tym pomagać firmy chińskie. Dodatkowo Irańczycy umieścili na swoim wybrzeżu niesprecyzowaną ilość rakiet ziemia-woda Noor, które są kopiami chińskich C-802.
Start z niskiego pułapu
Na znacznie słabszej pozycji stoją poradzieckie republiki, którym po rozpadzie ZSRR w udziale przypadły nieliczne, małe i stare okręty radzieckiej Flotylli Kaspijskiej. Teraz wszystkie mają jednak ambitne plany i chcą znacząco rozbudować swoje floty. Tworzone są uczelnie morskie mające kształcić kadry, oraz stocznie remontowe niezbędne do utrzymania okrętów w gotowości. Azerowie stawiają na rakiety zdolne bronić ich wybrzeża, a w mniejszym stopniu na okręty. Kazachowie i Trukmeni wręcz przeciwnie. Jednym z ostatnich doniesień są informacje na temat planowanego zakupu rosyjskich rakiet ziemia-woda przez Azerbejdżan. W ostatnich dniach maja Rosjanie poinformowali, iż chodzi o baterię systemu Bal-E, czyli takiego samego jak ma sama rosyjska Flotylla Kaspijska. Pod koniec 2013 roku pojawiły się w południowokoreańskiej prasie informacje, jakoby Azerbejdżan chciał zakupić uzbrojenie z Korei Południowej za trzy miliardy dolarów. Trudno stwierdzić, na ile jest to prawda, ale Azerowie jakoby byli zainteresowani okrętami podwodnymi i nawodnymi uderzeniowymi. Innym poważny kontrakt zawarto rzekomo w 2012 roku z Izraelem. Przedmiotem transakcji za ponad miliard dolarów miały być rakiety przeciwlotnicze i przeciwokrętowe oraz drony. Nie ma jednak do dzisiaj informacji o zrealizowaniu dostaw.
Turkmenistan również stawia na zakupy za granicą. Obecnie podstawą floty tego kraju są dwie rosyjskie korwety rakietowe projektu 1241.8 Mołnia uzbrojone w rakiety przeciwokrętowe Uran (tak samo jak wspomniany system Bal-E). To głęboko zmodernizowane Tarantule, które również służyły w polskiej flocie. Turkmeńskie okręty są dość nowoczesne i groźne. Uzupełniają je mniejsze okręty patrolowe. Na horyzoncie ma być umowa z turecką firmą Dearsan na dostawę ośmiu nowych małych okrętów z silnym uzbrojeniem rakietowym. Niewiele wiadomo o szczegółach. Kazachstan wybrał natomiast inną drogę. Zamiast dużych zakupów zagranicznych Kazachowie starają się stworzyć własny przemysł okrętowy. Udało im się rozpocząć seryjną produkcję małych patrolowców, oraz zbudowali dwie większe jednostki uderzeniowe Projektu 250, ale są one słabo uzbrojone i dość proste. Astana chce jednak szybko przejść do budowy większych i bardziej skomplikowanych okrętów. Teoretycznie do 2017 mają powstać trzy korwety i trzy kolejne patrolowce. Poza okrętami Kazachowie podobnie jak Azerbejdżan zakupili rakiety ziemia-woda. Sprzedawca jest dość nietypowy jak dla tego regionu, bowiem to Francuzi i ich rakiety Exocet. Pod koniec maja na targach zbrojeniowych KADEX zaprezentowano całą baterię w konfiguracji zgodnej z wymogami Kazachstanu.
Kurs na napięcia
Postępujące zbrojenia na Morzu Kaspijskim, które przez długi czas było spokojnym "rosyjskim jeziorem", oznaczają powolne podnoszenie się napięcia w regionie. Wojna jest jednak mało prawdopodobna. Możliwe są natomiast ograniczone incydenty na morzu. W przeszłości dochodziło już do ataków na jednostki badawcze lub wydobywcze, zwłaszcza na południu Morza Kaspijskiego. Wraz z rozbudową flot i pojawieniem się większej ilości okrętów, prawdopodobieństwo takich zdarzeń wzrośnie. Zwłaszcza jeśli autorytarni przywódcy państw regionu poczują się zbyt pewnie dzięki nowemu uzbrojeniu. Bardzo duże znaczenie dla rozwoju sytuacji będzie miała geopolityczna walka o wpływy pomiędzy Chinami i Rosją. W takiej sytuacji sprzedaż uzbrojenia jest jednym z podstawowych sposobów działania. Widać to chociażby po zapowiedzianym przekazaniu przez Rosję Kazachstanowi pięciu dywizjonów rakiet przeciwlotniczych S-300, co jest bardzo szczodrym gestem, obliczonym oczywiście na zdobycie punktów w Astanie. Chińczycy mogą odpowiadać dostępem do uzbrojenia ze specjalnymi zniżkami, co w dalszym stopniu nakręciłoby zbrojenia.
Autor: Maciej Kucharczyk/mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl/mil.ru