Nieuznawana izba ma decydować o wyborach. Prezydent: musi rozpoznać wszystkie protesty   

Podgorica, Czarnogóra, 23.06.2025. Prezydent RP Andrzej Duda podczas wspólnego z prezydentem Czarnogóry Jakovem Milatoviciem
Prezydent Duda: Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN musi rozpoznać wszystkie protesty wyborcze
Źródło: TVN24
Prezydent Andrzej Duda mówił, że rozpoznanie protestów wyborczych należy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Dodał, że ta izba musi rozpoznać wszystkie protesty wyborcze, niezależnie od ich liczby. Jednak zgodnie z unijnym orzecznictwem powstała za rządów PiS-u izba nie jest sądem.

Do Sądu Najwyższego wpłynęło prawie 50 tysięcy protestów wyborczych. W poniedziałek po południu zespół prasowy Sądu Najwyższego przekazał, że dotychczas zarejestrowano 10,5 tysiąca protestów, a rozpatrzono 98.

Andrzej Duda, który przebywa z wizytą w Czarnogórze, stwierdził podczas konferencji w Podgoricy, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego "musi te protesty rozpoznać, ile by ich nie było". - To jest jej zadanie i takie zadanie zostało jej powierzone. Ona to zadanie już wcześniej wykonywała. Przypomnijmy, że to ona właśnie orzekała o legalności wyborów, w wyniku których obecny rząd został ostatecznie ukonstytuowany - wskazał prezydent.

Dodał, że rozpatrzenie protestów powinno być zrealizowane "jak najlepiej, jak najsprawniej i jak najbardziej rzetelnie".

Nieuznawana izba ma zdecydować o ważności wyborów

Ostatnim dniem na składanie do SN protestów przeciwko wyborowi prezydenta był 16 czerwca. Te jednak napływały do SN przez kolejny tydzień, ponieważ nadanie do 16 czerwca protestu za pośrednictwem Poczty Polskiej było równoznaczne z wniesieniem go do SN.

Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Uchwała w tej sprawie zapada na jawnym posiedzeniu w ciągu 30 dni od podania wyników wyboru do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego powinno zapaść to rozstrzygnięcie, jest 2 lipca.

Prokurator generalny Adam Bodnar oświadczył w zeszłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN nie będą mogły zostać uznane za podjęte w sposób niezależny i bezstronny. Według niego, w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów powinni orzekać sędziowie Izby Pracy SN.

Rzecznik Sądu Najwyższego: to jedyna izba, która może rozpoznać protesty

Wcześniej rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski, mówiąc o kwestii rozpoznawania spraw wyborczych w SN, przekonywał, że "jedyną izbą umocowaną prawnie do rozpoznawania protestów jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN".

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska wskazywała, że wszystkie publiczne wypowiedzi podważające konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.

Dwóch sędziów odsuniętych

W poprzednich miesiącach dwóch spośród 18 sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej - Leszek Bosek i Grzegorz Żmij - wskazywało, że postępowania w tej Izbie powinny być zawieszane. W połowie maja, gdy SN stwierdził ważność marcowych wyborów uzupełniających do Senatu w Krakowie, ci dwaj sędziowie zgłosili zdania odrębne do tamtej uchwały. "Sąd Najwyższy nie może abstrahować od orzecznictwa TSUE i ETPC oraz własnego orzecznictwa i orzecznictwa TK, nawet wtedy, gdy orzeka w sprawach pozbawionych komponentu unijnego, bądź międzynarodowego" - uzasadniał wtedy sędzia Bosek.

Teraz sędziowie Leszek Bosek i Grzegorz Żmij, na mocy decyzji prezesa kierującego Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Krzysztofa Wiaka, zostali odsunięci od rozpoznawania protestów wyborczych przeciw wyborowi prezydenta. Mówił o tym w rozmowie z Katarzyną Gozdawą-Litwińską w TVN24 Plus sędzia Sądu Najwyższego Piotr Prusinowski.

Małgorzata Manowska poinformowała w poniedziałek rano w Radiu Zet, że wśród protestów, które wpłynęły do SN, "indywidualnych protestów" jest kilkaset sztuk, zaś ok 90 procent stanowią te, których wzór udostępnił w mediach społecznościowych poseł KO Roman Giertych. Protesty te nazywane są przez pracowników SN - jak dodała pierwsza prezes SN - tzw. giertychówkami.

stepkowski
Stępkowski: jeśli dwóm sędziom nie pasują ramy prawne to nie rozumiem, co robią jeszcze w Sądzie Najwyższym
Źródło: TVN24

Z kolei poseł Giertych napisał w poniedziałek na platformie X, że we wtorek złoży zawiadomienie na prezes Manowską i inne osoby z Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. "We wszystkich 50 tys. protestów wyborczych z mojego wzoru, wnosiliśmy o przekazanie ich do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Z jej wypowiedzi wynika, że nasze protesty ukradli neosędziowie" - napisał Giertych, odnosząc się do słów I prezes Sądu Najwyższego.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: