Pijany amerykański żołnierz wziął udział w wypadku, w którym zginął Japończyk. Według japońskich mediów, Amerykanin był sprawcą. Wojsko USA ma poważny problem z wizerunkiem w Japonii, więc zareagowało gwałtownie, wprowadzając prohibicję dla wszystkich amerykańskich żołnierzy w kraju.
Do wypadku doszło na wyspie Okinawa, gdzie mieści się duża amerykańska baza. Tam od lat dochodzi do różnych incydentów pomiędzy żołnierzami z USA, a lokalną ludnością.
Tym razem głośno zrobiło się w Japonii po wypadku, jaki miał miejsce w niedzielę.
Amerykańskie dowództwo potwierdziło, że biorący w nim udział wojskowy był pod wpływem alkoholu i ten "mógł być czynnikiem", który doprowadził do kolizji.
Ciężarówka prowadzona przez Amerykanina zderzyła się czołowo z mniejszym pojazdem Japończyka. Ten drugi zginął na miejscu. Żołnierz miał we krwi niemal promil alkoholu, co oznacza trzykrotne przekroczenie japońskiej dopuszczalnej normy. Według japońskich mediów, Amerykanin spowodował wypadek, nie ustępując pierwszeństwa Japończykowi.
Drażliwa obecność
W reakcji dowództwo wojsk USA w Japonii wydało zakaz spożywania alkoholu dla wszystkich podwładnych. Dodatkowo ci stacjonujący na Okinawie nie mogą opuszczać baz lub - jeśli mieszkają poza nimi - mogą tylko przemieszczać się na trasie dom-baza. Co więcej, zarządzono dodatkowe kursy na temat odpowiedniego zachowania się.
Dla amerykańskiego wojska takie wypadki to poważny problem. Na samej Okinawie stacjonuje 26 tysięcy wojskowych z tego kraju, w całej Japonii zaś około 50 tysięcy. Amerykanie systematycznie wywołują spięcia z lokalną ludnością. W przeszłości dochodziło nawet do ciężkich zbrodni, a także do wypadków na drogach, agresywnego zachowania po alkoholu czy katastrof lotniczych i morskich.
Problem jest duży zwłaszcza na Okinawie. Część populacji wyspy jest wrogo nastawiona do Amerykanów i domaga się ich usunięcia. Napięcia rzutują na cały sojusz amerykańsko-japoński, który jest niezwykle ważny tak dla Waszyngtonu, jak i Tokio.
Autor: mk/adso / Źródło: BBC News, tvn24.pl